Kategoria: Sekcja Szybowcowa

Sezon 2014 otwarty

Bez fajerwerków i w kameralnym gronie rozpoczęliśmy lotny sezon szybowcowy w Aeroklubie Bydgoskim. Wczesnowiosenny północny spływ przyniósł nam znakomite warunki i choć słońce jeszcze nie operowało mocno, to chwiejna atmosfera dawała noszenia powyżej 3m/s. Pierwsze szybowce są już w służbie. Bocian czeka na wszystkich wznawiających się po zimowej przerwie. Dzisiaj z jego gościnnej kabinki skorzystało paru z nas wykonując kila termicznych lotów. Podstawa była zadziwiająco wysoko jak na tę porę roku, bo w pierwszym locie udało się Aniołowi i piszącemu te słowa, dojść do podstawy na 1800m. Bardzo silny wiatr w czasie tej podróży w górę zaprowadził nas prawie nad Nową Wieś. Pewnie gdybyśmy się puścili z wiatrem to w kilka minut zawitalibyśmy w Inowrocławiu, a tak powrót nad kwadrat kosztował nas 1000m straty. Mateusz na swoim ASW-19 latał najdłużej i najdalej, ale taki to przywilej posiadacza własnego patyka. Zaczęliśmy dosyć późno, dlatego następnym pilotom coraz trudniej było się zabrać na termikę. Bajeczne cumulusy sklejały się w coraz gęstsze ławice i po południu zasłoniły całe niebo. Anioł zrobił także ponad godzinny oblot Jantara BC i w zasadzie na dniach pojedzie się ścigać do Prievidzy. Z tej radości udało się nam jeszcze zmontować Pirata 5 i cóż… Nic tylko latać!

Ostatki Termiki

Niewystraszeni paskudną aurą dnia poprzedniego, silnej wiary szybowcanie stawili się pod hangarem w niedzielny poranek. Pogoda, pomimo późnej już pory roku sprawiła nam miłą niespodziankę.  Już po pierwszym „Anielskim” locie można było przypuszczać, że chłodny front, który przewalił się w przeddzień nad krajem przyniósł wystarczającą chwiejność atmosfery, aby utrzymać się nieco dłużej w powietrzu. Lataliśmy za wyciągarką w dwa szybowce.Pozostającym na zimę Puchaczem i Juniorem kończącym służbę tego dnia. W planie co prawda były kręgi nadlotniskowe, ale niektórzy zachęceni coraz częściej pączkującymi cumulusami skorzystali z ostatków termiki. Piszący te słowa miał szczęście zostać wstrzelonym przez szkolącego się na windzie Mateusza prosto w komin i podziwiać jesienne kolory Bydgoszczy z perspektywy 1000m w prawie dwugodzinnym locie. Noszenia sięgały 3m/s, a w skrajnych przypadkach nawet ponad 4 m/s pod podstawą.  Jedynym mankamentem tej niezwykłej przyjemności było zimno. Rozpadające się chmury grzechotały cicho o pokrycie Juniora informując niechybnie, że punkt rosy jest poniżej zera stopni. Dla niektórych jest już po sezonie, natomiast troje z naszych szybowników trenowało lądowania przed obozem falowo- żaglowym na Żarze. Z niecierpliwością oczekuję od nich wieści i porządnej relacji na naszej witrynie. Dziękuję kolegom po drugiej stronie sznurka, Witkowi i Krzysztofowi oraz Aniołowi za pomoc. To był bardzo udany dzień.

Październikowa sobota

Zachodni skraj kontynentalnego wyżu obdarował nas niezwykłą pogodą jak na tę porę roku. Temperatura w okolicach 20 stopni pozwoliła nam się cieszyć sobotnim lotnym dniem i sycić oczy pięknymi jesiennymi barwami.  Szkoda, że sezon szybowcowy trwa tak krótko. Niektórzy z nas wyjadą niedługo na Żar i Bezmiechową pobujać się na żaglu i fali, ale i u nas pomimo oficjalnego zakończenia sezonu Puchacz pozostaje wciąż w służbie. Dzięki uprzejmości Krzysztofa Bajgota, który pomimo natłoku obowiązków stanął po drugiej stronie sznurka udało nam się wykonać kolejkę za windą.  Dzięki Krzyś!

Mglista niedziela

Po udanej lotnej sobocie, pogoda jakby wiedziała, że następny dzień zakon szybowcowy zamierza spędzić w hangarze i przy składaniu szybowców zafundowała nam ona totalną mgłę. Z samego rana czekała nas praca i wcale nie byłem zaskoczony, ani ilością ludzi, ani składem osobowym przybyłych. To wciąż ta sama skromna grupka! Nie bez powodu na wstępie użyłem słowa zakon. Nasza skurczona ostatnio szybowcowa sekcja coraz mocniej przypomina sektę. Nie zmienia to jednak faktu, że mogłoby być nas więcej przy corocznych obowiązkowych pracach w hangarze i przy składaniu sprzętu, bo latajca grupa w sezonie była liczniejsza . No cóż, nie będę się zżymał z internetowej ambony na niewiernych, bo to nie ma oczywiście sensu. Jednakże mocno irytujący jest fakt, że ktoś wygodnie będzie korzystał w przyszłym sezonie z pracy innych. Problem regulaminu sekcji, a w zasadzie jego braku powraca jak bumerang. Mam nadzieję, że tej zimy dopracujemy go do końca i wtedy biada wam lenie!

Cały dzień nam zszedł na pracach konserwacyjnych i porządkowych, a atrakcją dnia stał się nowy dron Wojtka. Ten mały quadrocopter z kamerką, oprócz  zabawy i radochy, dał nam możliwość inspekcji niedostępnych na górze gniazd w hangarze i stwierdzić, że i tamte ptaki się już wyniosły na zimę. W służbie zostają Puchacz i wyciągarka i dopóty, dopóki pozwoli nam pogoda, będziemy latać.

Memoriał Michała Kurzeji 2012

Zakończenie sezonu szybowcowego w naturalny sposób zamyka się klamrą zawodów na celność lądowania. Jak w zeszłym roku tak i w sezonie 2012 rozgrywamy te zawody jako memoriał naszego tragicznie zmarłego kolegi Michała Kurzeji. Okoliczności i data jego śmierci nakazują nam w szczególny sposób podchodzić do tego konkursu. Mówi się, że czas leczy rany. Mówi się również, że czas tylko lepiej pozwala znosić ból po stracie bliskich. My wciąż pamiętamy Michała i będziemy starali się go dalej wspominać przynajmniej poprzez te zawody…

W zawodach wzięło udział 15 osób pośród których znaleźli się instruktorzy, szybownicy, modelarze i byli członkowie naszej sekcji. W tym roku naśladując poniekąd sposób rozgrywania zawodów w EPWK na których byliśmy wcześniej z kilkoma kolegami zmieniliśmy trochę reguły. Zamiast zazwyczaj niewidocznego z kabiny po przyziemieniu pomarańczowego punktu, została wyznaczona za pomocą taśmy linia oznaczona jednocześnie na swoim skraju dobrze widocznymi drogowymi pachołkami. Zostały również wyznaczone dwie 50 metrowe strefy pomiaru również ograniczone pachołkami  dla ułatwienia pracy mierniczym.
W przeddzień zawodów wywiał się i wypadał olbrzymi niż przechodzący przez nas długim zimnym frontem. Pomimo zimna, pogoda okazała się dla nas w dzień zawodów w miarę łaskawa. Niska podstawa chmur z każdą godziną się podnosiła, a rozdymany wiatr powoli przycichał. Dało nam to czas na rozstawienie się wg nowych zasad, a mnie odpowiedzi na niezliczone pytania. Tak to jest jak się łamie tradycje. Udało nam się również gremialnie odwiedzić mogiłę Michała i porozmawiać z nim w krótkiej modlitwie.
W poprzednich edycjach konkursu, instruktorzy latający z tylnej kabiny jako bezpiecznik, nie startowali w zawodach lub poza konkursem udowadniali swoje umiejętności. W tej edycji postanowiłem, że i oni powinni się z nami mierzyć. Tak więc jak i pozostali zawodnicy z bezpiecznikiem na pace brali udział w zawodach. Okazało się wkrótce, że na nasz pohybel. Całe szczęście dolny ogranicznik stał na straży poprawności lądowania i niektórym zabrał dobry wynik w postaci „spalonego”. Gdyby nie to, nasz wiceprezes Witek Tarka cieszyłby się swoim pierwszym zwycięstwem w konkursie na celność lądowania. Niestety, nasze surowe zasady, które unieważniają lot konkursowy wraz z dotknięciem murawy przed dolnym ogranicznikiem wykluczyły tego zawodnika z podium.  Sporo było takich lotów, które kończyły konkurs przed dolnym prześcieradłem, a zmieniające się warunki, słabnący wiatr i przelotny opad wcale nie ułatwiał zadania mającym tylko jedną jedyną szansę zawodnikom. Występująca w obronie zeszłorocznego tytułu Agnieszka Białkowska w tym roku nie załapała się na pudło, a wiemy z przeszłości jak potrafi być groźna i zawsze jest w gronie faworytów. Również trzeciemu w zeszłym sezonie Sławkowi Wilczowi spory niedolot odebrał szansę na powtórzenie wyniku. Często jest tak, że najbardziej wlatani w dwuster są uczniowie piloci. Okazało się to prawdą w przypadku szkolącego się również na szybowcach świeżo upieczonego pilota samolotowego Macieja Mandziuka. Swoim lądowaniem bez manetki trafił na miejsce trzecie w naszym memoriale. Zwycięzca z przed dwóch lat, tegoroczny laureat zawodów na celność lądowania we Włocławku, Mateusz Zakrzewski miał na pewno chrapkę na zwycięstwo. Musiał jednak zadowolić się drugim miejscem, bo zdetronizował go anielskim lądowaniem nie kto inny tylko Krzysztof Sobiecki. Instruktor „Anioł” Pokazał klasę i udowodnił, że jego liczne uwagi oraz dręczenie członków sekcji w perfekcyjnym podejściu do latania nie są pustosłowiem i mają jak najbardziej praktyczne zastosowanie.  Brawo!
Zakończenie sezonu wraz z wręczeniem nagród odbyło się w świetlicy. Nagrodami były wspaniałe modele samolotów ufundowanych przez Daniela Hoppe z firmy Kaplast. Dalsza celebracja dnia i innych wydarzeń minionego sezonu miała miejsce przy grilu. Opowieści starczyło do późnych godzin wieczornych…

 

wszelkie prawa zastrzeżone © Aeroklub Bydgoski