Memoriał Michała Kurzeji 2012

Zakończenie sezonu szybowcowego w naturalny sposób zamyka się klamrą zawodów na celność lądowania. Jak w zeszłym roku tak i w sezonie 2012 rozgrywamy te zawody jako memoriał naszego tragicznie zmarłego kolegi Michała Kurzeji. Okoliczności i data jego śmierci nakazują nam w szczególny sposób podchodzić do tego konkursu. Mówi się, że czas leczy rany. Mówi się również, że czas tylko lepiej pozwala znosić ból po stracie bliskich. My wciąż pamiętamy Michała i będziemy starali się go dalej wspominać przynajmniej poprzez te zawody…

W zawodach wzięło udział 15 osób pośród których znaleźli się instruktorzy, szybownicy, modelarze i byli członkowie naszej sekcji. W tym roku naśladując poniekąd sposób rozgrywania zawodów w EPWK na których byliśmy wcześniej z kilkoma kolegami zmieniliśmy trochę reguły. Zamiast zazwyczaj niewidocznego z kabiny po przyziemieniu pomarańczowego punktu, została wyznaczona za pomocą taśmy linia oznaczona jednocześnie na swoim skraju dobrze widocznymi drogowymi pachołkami. Zostały również wyznaczone dwie 50 metrowe strefy pomiaru również ograniczone pachołkami  dla ułatwienia pracy mierniczym.
W przeddzień zawodów wywiał się i wypadał olbrzymi niż przechodzący przez nas długim zimnym frontem. Pomimo zimna, pogoda okazała się dla nas w dzień zawodów w miarę łaskawa. Niska podstawa chmur z każdą godziną się podnosiła, a rozdymany wiatr powoli przycichał. Dało nam to czas na rozstawienie się wg nowych zasad, a mnie odpowiedzi na niezliczone pytania. Tak to jest jak się łamie tradycje. Udało nam się również gremialnie odwiedzić mogiłę Michała i porozmawiać z nim w krótkiej modlitwie.
W poprzednich edycjach konkursu, instruktorzy latający z tylnej kabiny jako bezpiecznik, nie startowali w zawodach lub poza konkursem udowadniali swoje umiejętności. W tej edycji postanowiłem, że i oni powinni się z nami mierzyć. Tak więc jak i pozostali zawodnicy z bezpiecznikiem na pace brali udział w zawodach. Okazało się wkrótce, że na nasz pohybel. Całe szczęście dolny ogranicznik stał na straży poprawności lądowania i niektórym zabrał dobry wynik w postaci „spalonego”. Gdyby nie to, nasz wiceprezes Witek Tarka cieszyłby się swoim pierwszym zwycięstwem w konkursie na celność lądowania. Niestety, nasze surowe zasady, które unieważniają lot konkursowy wraz z dotknięciem murawy przed dolnym ogranicznikiem wykluczyły tego zawodnika z podium.  Sporo było takich lotów, które kończyły konkurs przed dolnym prześcieradłem, a zmieniające się warunki, słabnący wiatr i przelotny opad wcale nie ułatwiał zadania mającym tylko jedną jedyną szansę zawodnikom. Występująca w obronie zeszłorocznego tytułu Agnieszka Białkowska w tym roku nie załapała się na pudło, a wiemy z przeszłości jak potrafi być groźna i zawsze jest w gronie faworytów. Również trzeciemu w zeszłym sezonie Sławkowi Wilczowi spory niedolot odebrał szansę na powtórzenie wyniku. Często jest tak, że najbardziej wlatani w dwuster są uczniowie piloci. Okazało się to prawdą w przypadku szkolącego się również na szybowcach świeżo upieczonego pilota samolotowego Macieja Mandziuka. Swoim lądowaniem bez manetki trafił na miejsce trzecie w naszym memoriale. Zwycięzca z przed dwóch lat, tegoroczny laureat zawodów na celność lądowania we Włocławku, Mateusz Zakrzewski miał na pewno chrapkę na zwycięstwo. Musiał jednak zadowolić się drugim miejscem, bo zdetronizował go anielskim lądowaniem nie kto inny tylko Krzysztof Sobiecki. Instruktor „Anioł” Pokazał klasę i udowodnił, że jego liczne uwagi oraz dręczenie członków sekcji w perfekcyjnym podejściu do latania nie są pustosłowiem i mają jak najbardziej praktyczne zastosowanie.  Brawo!
Zakończenie sezonu wraz z wręczeniem nagród odbyło się w świetlicy. Nagrodami były wspaniałe modele samolotów ufundowanych przez Daniela Hoppe z firmy Kaplast. Dalsza celebracja dnia i innych wydarzeń minionego sezonu miała miejsce przy grilu. Opowieści starczyło do późnych godzin wieczornych…

 

wszelkie prawa zastrzeżone © Aeroklub Bydgoski