Kategoria: Wirtualna Izba Pamięci

Franciszek Gołata i jego pasja


Franciszek Gołata i jego pasja


Franciszek Gołata

Franciszek Gołata urodził się 29 lipca 1919 roku w Wąwelnie koło Wyrzyska. Całe swoje dorosłe życie spędził w Bydgoszczy. Od najmłodszych lat interesował się lotnictwem. Na przełomie lat 1932/34, jako młody 13 letni chłopiec, zaczął uczęszczać do modelarni lotniczej L.O.P. P. przy Szkole Podstawowej w Koronowie. Tam buduje modele samolotów i szybowców oraz pomaga w budowie szybowca „Wrona”, który zostaje później przekazany do Szkoły Szybowcowej w Fordonie. 17 sierpnia 1937 Fr, Gołata roku zostaje przyjęty do Szkoły Podoficerów Lotnictwa dla Małoletnich w Bydgoszczy. Poza nim przyjęto do szkoły: Ludwika Mikołajczaka, Brunona Zwiewkę, Stanisława Kiszkę, Franciszka Gizelę. W pierwszej kolejności kończy kurs szybowcowy (kat A i B) w Ustianowej koło Lwowa, a później rozpoczyna szkolenie w Filii Szkoły w Świeciu i praktyczne na polowym lotnisku w Sobiejuchach koło Żnina. Na miesiąc przed wybuchem II wojny światowej, Franciszek Gołata otrzymał skierowanie na wyższy kurs pilotażu myśliwskiego w Dęblinie. Niestety, wojna przeszkodziła w jego rozpoczęciu. Lata wojenne spędził na robotach przymusowych w Niemczech, ale zaraz po zakończeniu wojny powraca do swojej Bydgoszczy.

Wczesną wiosną 1945 roku, koło 25 marca Armia Radziecka opuściła lotnisko w Fordonie, a liczne grono entuzjastów lotnictwa przystąpiło do reaktywacji Szkoły Szybowcowej. Na ich czele stanął inż. Wiktor Leja (absolwent szkoły z 1934 roku), dyrektor Departamentu Lotnictwa Cywilnego i Kontroli Statków Powietrznych w Bydgoszczy. Do tego grona należeli miedzy innymi: Eugeniusz Jackowski, Klemens Kohls, Andrzej Wallman, Władysław Gawlik, Tadeusz Nowak, Albin Kasprowicz, Franciszek Gołata, Zbigniew Bigoński, Zbigniew Kubis, Kazimierz Kaczmarek, Ludwik Nowak, Henryk Pietraszka, Franciszek Różański, Kornel Kępiński i Benedykt Dąbrowski. Na mocy Referatu Lotnictwa Cywilnego resortu PKWN w Lublinie powstaje w Bydgoszczy przy ul. Gdańskiej 92 Centrala Kontroli Cywilnych Statków Powietrznych Ministerstwa Komunikacji oraz okręgów KCSP, którą kieruje inż. Wiktor Leja. 8 października 1946 roku Fr. Gołata i Zb. Kopiński wspólnie z Aeroklubem Bydgoskim organizują wyprawę badawczą do Grunowa (Jeżowa Sudeckiego) k/Jeleniej Góry, celem zbadania chmur Moazagotl do wykonywania lotów falowych i doświadczalnych oraz pobicia rekordu wysokości. Wylatują z Fordonu samolotem PO-2 SPAFH holując szybowiec Minimoa SP-012. Wyprawa kończy się jednak niepowodzeniem, samolot zostaje skradziony przez miejscowych Niemców, a szybowiec rozbity podczas przygodnego lądowanie na nasypie kolejowym.

Od 21 sierpnia 1947 roku szkoła rozwija się bardzo dynamicznie i należy do Ligii Lotniczej. Jednak w 1949 roku szkoła Fordońska, podobnie jak całe lotnictwo sportowe przeżywa duży kryzys. Po przeprowadzeniu wiosną 1949 r. komisyjnej weryfikacji, odsunięto od latania wielu oddanych pilotów i kadrę instruktorską, którym przywrócono prawo do latania dopiero po październiku 1956 r. W okresie 1949-50 Szkoła Szybowcowa w Fordonie została podporządkowana „masowej” organizacji Służba Polsce (SP). Komendantem Szkoły Szybowcowej w Fordonie w 1949 roku został Fr. Gołata, szefem technicznym Klemens Kohls, szefem wyszkolenia Władysław Szajkowski, a instruktorami, Jerzy Kwieciński i Helena Hryńko. Nadzór lekarski sprawowała pielęgniarka, Klara Puwalska, a od 1953 roku,felczer Zygmunt Mędlikowski. Na skutek reorganizacji w latach 1950-53 Szkoła Szybowcowa w Fordonie podlegała Lidze Lotniczej, a od 1953-56 roku, jako Szkoła Ślizgowa-Szybowcowa podlega Lidze Przyjaciół Żołnierza. Zgodnie z dyrektywą, kierownictwo maja sprawować byli oficerowie lotnictwa i tak komendantem szkoły został Zbigniew Buczek).

Pod koniec 1956 roku szkoła przechodzi organizacyjnie pod reaktywowany Aeroklub PRL, a komendantem zostaje ponownie Franciszek Gołata. Zmiany polityczne „polskiego października” wpłynęły pozytywnie na dalszy rozwój lotnictwa sportowego w Polsce. W 1958 roku Szkoła Szybowcowa w Fordonie obchodziła swoje 25-lecie istnienia i nadano jej imię pioniera Polskiego Lotnictwa – „Czesława Tańskiego”. Już od dłuższego czasu mówiono o potrzebach rozbudowy szkoły. W tym czasie szkoła posiadała 35 szybowców i szkoliła rocznie średnio około 300 pilotów klasy „A” i „B”, w bardzo prymitywnych warunkach. Plany rozbudowy szkoły dotyczyły tzw. górnego lotniska. Powstał Społeczny Komitet Rozbudowy Szkoły Szybowcowej, który zaczął gromadzić fundusze na jej rozbudowę. Miał tu powstać cały kompleks szkoły szybowcowej i Aeroklubu Bydgoskiego z betonowym pasem umożliwiającym lądowanie samolotów LOT-u. Gotowa była cała dokumentacja tego projektu. Jednak grupa ludzi związana z kierownikiem Aeroklubu Bydgoskiego Kazimierzem Mindakiem na czele, nie popierała tego projektu i dążyła do przeniesienia się na lotnisko w Bydgoszczy. Prawdopodobnie, gdyby połączono siły mielibyśmy dzisiaj lotnisko sportowe AB na górnym tarasie w Fordonie. Jednak ciągle brakowało funduszy na dalszą rozbudowę. Rozdrobnienie inwestycji nie sprzyjało planom rozbudowy lotniska w Fordonie, mimo to, Franciszek Gołata walczył o rozbudowę lotniska. Mimo społecznego Komitetu Rozbudowy Szkoły Szybowcowej w Fordonie, poparcia władz lokalnych i prasy, zabrakło siły przebicia i Fordońską szkołę zlikwidowano.

Szkoła Szybowcowa w Fordonie włożyła duży wkład w rozwój lotnictwa sportowego w Polsce w okresie przedwojennym, jak i powojennym, aż do końca istnienia 1963 roku. Tutaj wielu pilotów zdobyło srebrne i złote odznaki szybowcowe oraz wiele diamentów do złotych odznak. Była to kuźnia kadr dla Dęblińskiej Szkoły „Orląt”. Szkole Fordońskiej, mimo wielu doświadczeń i sukcesów nie udało się przetrwać. Ten 30-ty rok istnienia szkoły okazała się ostatniej w jej historii. Na mocy decyzji ministerstwa Komunikacji, Departamentu Lotnictwa Cywilnego szkołę rozwiązano, a sprzęt i doświadczoną kadrę szkoleniową, przejął Aeroklub Bydgoski. Po jej likwidacji w 1963 roku Fr. Gołata zajął stanowisko szefa wyszkolenia Aeroklubu Bydgoskiego.
Wieloletnie starania Fr. Gołaty o uruchomienie połączenia lotniczego z Warszawą przyniosły skutek. 19 lipca 1969 roku powstaje w Bydgoszczy Oddział Polskich Linii Lotniczych „LOT” z regularnym połączeniem lotniczym ze stolicą, którego kierownikiem został mgr Franciszek Gołata. Bydgoski oddział PLL LOT zapisał na swoim w krótkim czasie liczne sukcesy. W 1974 roku był najlepszym oddziałem w kraju, a w 1977 zajął ponownie wysokie III miejsce we współzawodnictwie. W roku 2002 z inicjatywy Franciszka Gołaty, byłego Komendanta Fordońskiej Szkoły Szybowcowej i Bydgoskiego Klubu Seniorów Lotnictwa w bydgoskiej dzielnicy Fordon wzniesiono pomnik upamiętniający dawną Szkołę Szybowcową i lotnisko.

Głównymi organizatorami powstania pomnika byli: Przewodniczący komitetu budowy Zdzisław Krakowiak, skarbnik Zenon Chwaliszewski, członkowie Franciszek Gołata, Tadeusz Nowak, Remigiusz Gadacz i Jan Kwiatoń.
Swojej największej pasji – lotnictwu, Fr, Gołata poświęcił całe swoje życie. Na szybowcach i samolotach sportowych wylatał kilka tysięcy godzin. Jako ósmy w Polsce zdobył srebrną odznakę szybowcową, a potem złotą odznakę z trzema diamentami. Wyszkolił wielu pilotów i instruktorów, a jego wychowankowie zajmowali wysokie stanowiska w lotnictwie wojskowym i cywilnym.

Franciszek Gołata zmarł 26. lipca 2004 roku, na trzy dni przed swoimi 85 urodzinami. Został pochowany na cmentarzu parafialnym pod wezwaniem Nśw. Serca Pana Jezusa. Odznaczony został: Odznaką Zasłużony Pracownik PLL LOT I stopnia, Medalem 40 lecia PRL, krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenie Polski, Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.


opracowanie – Kazimierz Chudziński


Historia Aeroklubu Bydgoskiego – nowy punkt widzenia


Historia Aeroklubu Bydgoskiego – nowy punkt widzenia


Mało która korespondencja ostatnimi czasy sprawiła mi taką radość, jak list od pana Tomasza Grabowskiego. Próbując w jakikolwiek sposób podtrzymać pamięć o dziejach naszego Aeroklubu i całej rzeszy oddanych mu ludzi staram się zamieszczać dostępne materiały na naszej klubowej witrynie. Zachęcam także innych, którzy chcą, mogą i pamiętają. Nieprzebraną skarbnicą pamiątek są opublikowane tutaj kroniki naszych seniorów. Jednakże w korespondencji z panem Tomaszem okazało się, że sprawy się mają bardzo poważnie. Dotyczą mianowicie samego zarania istnienia lotnictwa i szybownictwa w Bydgoszczy. Jestem wdzięczny panu Tomaszowi, że zechciał się z nami podzielić swoimi rodzinnymi pamiątkami, a przesłany list jego dziadka rzuca nowe światło na pionierskie dzieje bydgoskiego szybownictwa.

Poszukujemy też artykułu w Skrzydlatej Polsce z 7 maja.1958 roku pani redaktor Jadwigi Sarnocińskiej o historii 25-lecia Szkoły Szybowcowej w Fordonie do którego nawiązuje w liście Janusz Grabowski. Jeśli ktokolwiek z czytających ten artykuł mógłby nam  w tej sprawie pomóc, będziemy wdzięczni.

Zapraszam do lektury


Do Redakcji Tygodnika Lotniczego
„Skrzydlata Polska”
Warszawa ul. Kazimierzowska 52

20 maja 1958 r.

Szanowny Panie Redaktorze!

W „Skrzydlatej Polsce” z dnia 7.5.1958r. ukazał się artykuł Jadwigi Sarnocińskiej o historii 25-lecia Szkoły Szybowcowej w Fordonie. W artykule tym reporterka popełniła szereg nieścisłości, dotyczących pierwszego okresu powstania szkoły, które to, gwoli prawdy historycznej pozwalam sobie sprostować.

Artykuł z dnia 28.5.1958r. podaje już bliższe prawdzie szczegóły, które chciałbym uzupełnić niektórymi wspomnieniami o genezie powstania tej szkoły. Znaleźć się one powinny w archiwum szkolnym dla porównania trudności z jakimi wówczas trzeba było walczyć, z tym co dzisiaj Polska Ludowa daje dla popierania rozwoju szybownictwa. Jako jeden z współzałożycieli tej szkoły będę podawał jedynie fakty poparte fotografiami, oraz wymienię nazwiska tych entuzjastów szybownictwa, którzy najwięcej do powstania i rozwoju tej szkoły w pierwszym najtrudniejszym okresie się przyczynili.

W jesieni 1932 r. powstaje wśród szczupłego grona pracowników warsztatów Kolejowych w Bydgoszczy (dzisiejsze Z.N.T.K.) myśl powołania do życia sekcji szybowcowej przy K.P.W. w Bydgoszczy. Prezesem L.O.P.P. był wówczas inżynier Kazimierz Stabrowski, znany na terenie społecznik i organizator, który z entuzjazmem podjął rzuconą inicjatywę. W pierwszych miesiącach 1933r. zorganizowano Koło Szybowcowe do którego zarządu weszli jako przewodniczący inżynier Stabrowski oraz dwaj młodzi inżynierowie warsztatów kolejowych tj. inżynier Stefan Chlibowicki oraz autor niniejszego artykułu. Jako cel wytknięto sobie szkolenie młodzieży (uczniów) warsztatowej w pięknym sporcie szybowcowym. Już na. pierwszym zebraniu zapadła ambitna decyzja budowy własnymi siłami trzech szybowców, starania się o teren, na którym można by rozpocząć szkolenie, oraz propaganda szybownictwa w innych zakładach pracy i wśród młodzieży uczącej się.

Nawiązano kontakt z pułkiem lotniczym w Bydgoszczy. Do współpracy został wyznaczony kapitan pilot Miceski, który wykazał niebywałą inicjatywę i ambicję twórczą. Z ramienia szkół zgłosił się do pracy organizacyjnej profesor Libczyński, również entuzjasta szybownictwa. Do realizacji planu nie wystarczał jedynie zapał, potrzebne były pieniądze i te trzeba było zdobyć. W ówczesnym okresie nie korzystano przy tego rodzaju imprezach z jakichkolwiek dotacji państwowych, dać mogło jedynie społeczeństwo. Społeczeństwu, trzeba się było jednak za reklamować, trzeba się czymś wykazać. Zorganizowaliśmy więc w pierwszych dniach maja 1993r. wspaniałą imprezę uliczną (fot. l). Na rynku w Bydgoszczy wystawiliśmy trzy zbudowane przez nas szybowce, były przemowy, zbiórka uliczna, przemarsze itp. Impreza ta przyniosła nam poza stroną propagandową kilka tysięcy złotych dochodu, co wówczas było bardzo dużo i co w ogóle zadecydowało o losach koła i późniejszej szkoły. Zaczęła się wiec praca nad przygotowywaniem teoretycznym pierwszego kursu adeptów szybownictwa. A więc już szkolenie. Teoretyczne w świetlicy, a praktyczne na podwieszonym na szubienicy szybowcu, na miejscowym lotnisku wojskowym. Szefem wyszkolenia był kapitan Miceski. Równocześnie rozpoczęliśmy poszukiwania terenów na szybowisko. Na ten cel kapitan Miceski postawił do dyspozycji swój prywatny samochód. Ponieważ wchodziły w rachubę tylko loty ślizgowe, a więc potrzebne było zbocze i to z dogodnym nachyleniem w kierunku najczęściej wiejących wiatrów. Poszukiwania trwały parę miesięcy, gdyż poważną trudnością przy wyborze terenu było to, że nie mógł on stanowić ornych pól. Po przemierzeniu wzdłuż i wszerz okolic Bydgoszczy, Torunia, Nakła, Koronowa itd. najwłaściwsze okazały się zbocza Prawisły w pobliżu Fordonu. Tereny te wydzierżawiliśmy od ówczesnego właściciela majątku z tym że w na pół zrujnowanym dworku obiecał on nam przygotować parę pokoi na kwatery dla uczniów. Równocześnie zaangażowaliśmy jako instruktora z prawdziwego zdarzenia młodego pilota szybowcowego wyczynowca Michała Offierskiego ze stałym angażement do szkoły Szybowcowej w Fordonie.

W połowie lata 1933 r. rozpoczęły się w nowo otwartej szkole pierwsze ćwiczebne loty. Fot. 2, 3 i 4 przedstawia pierwszych uczniów szkoły w towarzystwie instruktora Ofiierskiego. Po skończeniu pierwszego kursu rozpoczął się drugi, potem trzeci. Warunki były niesłychanie prymitywne. Z powodu braku hangaru, szybowce garażowały na podwórku folwarcznym. Brak warsztatów przy szkole utrudniał poważnie szkolenie niemniej jednak już w pierwszym roku ukończyło kilkudziesięciu uczniów szkołę szybowcową, otrzymując patent pilota kategorii A i B. Z początkiem zimy 1933r. fundusze się wyczerpały i szkole groził upadek. Instruktor Offierski od paru miesięcy nie zapłacony (80 zł miesięcznie), dzierżawa na rok 1934 nie zapłacona, sprzęt wykończył się zupełnie. Niezmożone jednak, starania kierownictwa koła szybowcowego, a przede wszystkim inżyniera Stabrowskiego łamały wszystkie trudności. Otrzymaliśmy dotację z Zarządu Tow. L.O.P.P. w Poznaniu. Szereg obywateli opodatkowało się na rzecz Koła. Z pomocą przyszło wojsko, kolej, koła terenowe (Koronowo). O wszystko trzeba było jednak zabiegać, wykorzystywać prywatne znajomości i starać się o pozyskanie sympatii i zaufania do naszych poczynań. Bardzo ważnym zdarzeniem było otrzymanie nieodpłacalnie na terenie Bydgoszczy szopy magazynowej. Po rozebraniu jej ustawiliśmy ją na szybowisku w Fordonie. Był więc hangar i zalążki warsztatów naprawczych. Z największą pomocą przyszłe nam jednak Szkoła Podchorążych Piechoty a przede wszystkim kapitan X (nazwiska niestety nie pamiętam). Wspólnymi siłami zdołaliśmy przekonać Pułkownika – dowódcę Szkoły Podchorążych, żeby do programu nauczania wstawił wyszkolenie szybowcowe .To pociągnięcie postawiło nas znowu na nogi ponieważ szkolenie podchorążych było odpłatne. Obiecaliśmy w zamian stawić do dyspozycji szybowisko i instruktorów.

Miesiące zimowe 1933/34 prowadziliśmy szkolenie teoretyczne, a od maja rozpoczęło się szkolenie praktyczne. W czasie zimy zbudowaliśmy 5 nowych szybowców uruchomiliśmy warsztat stolarski w Fordonie, tak iż wiosną rozpoczęto szkolenie na 9 szybowcach. W roku tym, o ile mnie pamięć nie zawodzi, otrzymało wyszkolenie 140 adeptów szybownictwa, łącznie podchorążych i cywilnych. Tak poważne wyniki pracy zwróciły na nas uwagę wszystkich tych, którzy się w Polsce szybownictwem interesowali. Szkoła zyskiwała sobie coraz większe poważanie. Rok 1935 posiadał już ustalony program pracy i wyszkolenia. Uczniowie rekrutowali się już nie tylko z okolic Bydgoszczy, lecz coraz częściej otrzymywaliśmy zgłoszenia z najdalszych zakątków Polski. Niestety ja z powodu zmiany miejsca pracy i wyjazdu z Bydgoszczy na teren Śląska więcej szczegółów o dalszych losach Szkoły Fordońskiej powiedzieć nie mogę.

Nazwisko ob. Jackowskiego z pierwszych lat istnienia szkoły nie jest mi znane dlatego jestem trochę zaskoczony znajdując jego nazwisko jako pierwszego instruktora i kierownika Szkoły Szybowcowej w Fordonie. Może był później o czym jednak nic nie wiem. Gwoli prawdy należałoby to jednak sprostować, gdyż czyni się krzywdę takim wspaniałym entuzjastom i pionierom idei szybownictwa w Polsce jak inż. Stabrowski, kapitan pilot Miceski i instruktor Offierski. Załączam szereg fotografii, które powinny znaleźć się w archiwum szkolnym. Gdyby nie znaleziono dla nich zainteresowania proszę o zwrot. Są one dla mnie najmilszym wspomnieniem lat młodości. Żałuję, że nie wiedziałem o dacie uroczystości 25-lecia Fordońskiej Szkoły, przyjechałbym na pewno oglądać piękny gmach, pod który sam budowałem fundamenty.

Z poważaniem

mgr inż. Janusz Grabowski


Poświęcenie pierwszych trzech szybowców na rynku w Bydgoszczy, maj 1933 Przed szybowcem stoją (od prawej): inż. K. Stabrowski, inż. J. Grabowski.

Poświęcenie pierwszych trzech szybowców na rynku w Bydgoszczy, maj 1933 Przed szybowcem stoją (od prawej): inż. K. Stabrowski, inż. J. Grabowski.


Instruktor M. Offierski w gronie uczniów

Instruktor M. Offierski w gronie uczniów


Uczniowie pierwszego kursu szybowcowego (rok 1933) wraz z instruktorami Siedzą od lewej: Inż. J. Grabowski, Kpt. Pilot (?), kpt. Pilot S. Miceski (w cywilu), Instruktor M. Offierski. Stoi w mundurze sierż. Pilot R. Matz.

Uczniowie pierwszego kursu szybowcowego (rok 1933) wraz z instruktorami Siedzą od lewej: Inż. J. Grabowski, Kpt. Pilot (?), kpt. Pilot S. Miceski (w cywilu), Instruktor M. Offierski. Stoi w mundurze sierż. Pilot R. Matz.


Instruktor M. Offierski podczas szkolenia praktycznego

Instruktor M. Offierski podczas szkolenia praktycznego


Jednokonny ciągnik dla holowania szybowców na górę

Jednokonny ciągnik dla holowania szybowców na górę


CWJ w locie wzdłuż zbocza fordońskiego

CWJ w locie wzdłuż zbocza fordońskiego


przygotowania do startu.

przygotowania do startu.


CWJ w locie nad zboczem fordońskim

CWJ w locie nad zboczem fordońskim


Pierwsza poważniejsza kraksa, na szczęście bez poważniejszych następstw

Pierwsza poważniejsza kraksa, na szczęście bez poważniejszych następstw


Pilot po trzech dniach wrócił na szybowisko

Pilot po trzech dniach wrócił na szybowisko


Inż. J. Grabowski demonstruje lot pokazowy wobec uczniów Szkoły Podchorążych.

Inż. J. Grabowski demonstruje lot pokazowy wobec uczniów Szkoły Podchorążych.


- Inż. K. Stabrowski przemawia w auli Szkoły Podchorążych w Bydgoszczy w czasie otwarcia I Kursu Szybowcowego Podchorążych

– Inż. K. Stabrowski przemawia w auli Szkoły Podchorążych w Bydgoszczy w czasie otwarcia I Kursu Szybowcowego Podchorążych


Inż. J. Grabowski otwiera II Kurs Szybowcowy Podchorążych

Inż. J. Grabowski otwiera II Kurs Szybowcowy Podchorążych


Zakończenie I Kursu Szybowcowego Podchorążych Siedzą: w środku pułkownik płk dypl. Stefan Kossecki – dowódca Szkoły Podchorążych, z prawej: inż. K.Stabrowski, inż. S.Chlibowicki, z lewej: kpt. pil. S.Miceski (w cywilu), inż. J. Grabowski.

Zakończenie I Kursu Szybowcowego Podchorążych Siedzą: w środku pułkownik płk dypl. Stefan Kossecki – dowódca Szkoły Podchorążych, z prawej: inż. K.Stabrowski, inż. S.Chlibowicki, z lewej: kpt. pil. S.Miceski (w cywilu), inż. J. Grabowski.


Rozdanie nagród po zakończeniu pierwszych eliminacji szybowcowych na szybowisku w Fordonie (1934 rok), stoją przy stole nagród: Generał brygady Thommee, inż. Stabrowski, inż. Grabowski

Rozdanie nagród po zakończeniu pierwszych eliminacji szybowcowych na szybowisku w Fordonie (1934 rok), stoją przy stole nagród: Generał brygady Thommee, inż. Stabrowski, inż. Grabowski


Zakończenie III Kursu Szybowcowego Podchorążych Siedzą: w środku pułkownik Bolesław Schwarzenberg-Czerny – dowódca Szkoły Podchorążych, drugi na prawo inż. J.Grabowski, na lewo inż. K.Stabrowski

Zakończenie III Kursu Szybowcowego Podchorążych Siedzą: w środku pułkownik Bolesław Schwarzenberg-Czerny – dowódca Szkoły Podchorążych, drugi na prawo inż. J.Grabowski, na lewo inż. K.Stabrowski


CWJ na „szubienicy”

CWJ na „szubienicy”

Jan Wróblewski

Jan Wróblewski, Leszno 1973

Jan Wróblewski, Leszno 1973

Jan Wróblewski: Dwukrotny szybowcowy mistrz świata z South Cerney w Wielkiej Brytani w 1965r. i z Vršac w Jugosławii w 1972r. Szybowcowy wicemistrz świata z Marfy w Stanach Zjednoczonych w 1970r. Szybowcowy wicemistrz  Związku Radzieckiego w 1966r. Szybowcowy mistrz Polski  w 1963r i dwukrotny II wicemistrz Polski  w 1964r. i 1967r. Zwycięzca Całorocznych Zawodów Szybowcowych im. Ryszarda Bitnera w 1964r.  Przelotem docel powrót na odległość 678km (Leszno, Olsztyn, Leszno) na szybowcu Foka 4  dnia 28 lipca 1963 roku ustanowił szybowcowy rekord świata. Ustanowił także 4 szybowcowe rekordy krajowe. Jako pierwszy i jedyny dotąd pilot uzyskał tytuł mistrza świata w klasie otwartej startując na szybowcu klasy standard! Laureat Medalu Tańskiego w 1963r. Pilot samolotowy lotnictwa sanitarnego, agrolotniczego i komunikacyjnego, instruktor lotniczy.


Pan Jan to jedna z najjaśniejszych postaci zapisanych w kartach naszego aeroklubu. W latach 1963-73 osiągnął nienotowane wówczas sukcesy w dziejach AB zdobywając 1963 tytuł szybowcowego mistrza Polski w Lesznie. W tym samym roku w 28 lipca ustanowił rekord świata w przelocie docelowo-powrotnym lecąc szybowcem Foka na trasie o długości 678 km (Leszno, Olsztyn, Leszno). Ten wyczyn przez 44 lata aż do 2007 roku był rekordem Polski w klasie 15m. W czasach, kiedy po rekordy jeździ się za granicę, wzbudza on tym większy szacunek, że miał miejsce na terenie kraju i na nieporównywalnym w osiągach szybowcu Foka. Rok później zdobył tytuł wicemistrza Polski i powtarza jeszcze raz to samo w roku 1967.Jan Wróblewski startował na mistrzostwach świata czterokrotnie. W roku 1965 jako debiutant na mistrzostwach świata wygrywa zawody w South Cerney w Anglii startując na szybowcu klasy standard Foka 4 w klasie otwartej! Wprawił tym samym w zdumienie całą konkurencję i szybowcowych znawców. Jan Wróblewski opowiadając o atmosferze rywalizacji tamtych zawodów pokazuje dosyć zaskakujący dla nas obraz. Polska, kraj zza żelaznej kurtyny był postrzegany przez pilotów i organizatorów z krajów zachodnich z niechęcią. Zawody przypadały w 25 rocznicę bitwy o Anglię i temat ten był wszechobecny. Wielu angielskich pilotów wspominało czasy powietrznych walk bratając się jednocześnie z pilotami niemieckimi wychwali ich lotnicze umiejętności i waleczność. Wygrywając te zawody pan Jan opowiadał, jak to z niezwykłą satysfakcją odbierał gratulacje od polskich pilotów mieszkających w Anglii, którzy zapomniani przez swych niedawnych kolegów i własną ojczyznę cieszyli się jego sukcesem. To był też ich sukces i wielkie święto.  W 1968 roku na mistrzostwach świata w Lesznie nie odniósł sukcesów zajmując 14 miejsce na szybowcu zefir 4. W roku 1970 w Marfie w Stanach Zjednoczonych Jan Wróblewski na szybowcu Cobra 15 zdobył tytuł wicemistrza świata w klasie standard, a dwa lata później w 1972 roku w Jugosławii w Vrsac na polskim Orionie ponownie staje na najwyższym podium w klasie standard.Jan Wróblewski w 1972 roku jako czwarty Polak otrzymuje od Międzynarodowej Organizacji Lotniczej FAI – medal Lilienthala najwyższe na świecie odznaczenie szybowcowe.

opr: Grzegorz Nadolny


Ryszard Kohls… „Takim Go zapamiętam”


Ryszard Kohls

Ryszard Kohls. fot: Remigiusz Gadacz

 


W tym dzisiejszym, nieco „zwariowanym” świecie pozostawał zawsze sobą, uśmiechnięty, otwarty na kontakt z każdym, kto chciał się dowiedzieć coś więcej o Jego profesji. Gdy wchodził do śmigłowca „wyłączał” się, skupiony na wykonaniu zadania.

A byłem prawie od początków Jego fascynacji lotnictwem. Kiedyś, gdy zaczynałem latać na szybowcach, jeszcze w zamierzchłych czasach połowy lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku to On już był starym „wygą” w Aeroklubie, przygotowywał naszą „Czaplę”, nasze „Bociany” do lotów. To tytko jedna z jego lotniczych profesji. Bycie mechanikiem to było wielkie wyzwanie, jak i te późniejsze, pilot, szybownik, później pilot śmigłowców (nie tylko tych dużych), ale i miniatur, perfekcyjny modelarz, podwodny nurek. We wszystkich zawodach i pasjach – profesjonalista.

Później miałem szczęście pracować razem z nim przez wiele lat – ja jako mechanik, Rysiek jako pilot. W jednej załodze nieraz lataliśmy śmigłowcami w lotach sanitarnych po całej Polsce. Może dlatego, że widział moją pasję fotografowania wszystkiego co lata – z takim sentymentem podchodził do każdego, kto pojawiał się z aparatem na lotnisku … Sam zresztą – całkiem udanie fotografował.

Pamiętam, jak szkolili się razem z Mirkiem Kaczyńskim na śmigłowcach, jego przekomarzania się z instruktorem (a był nim Pan Ryszard Jaśkowski – były pilot Su-7 z Bydgoszczy). Rysiek miał niesamowite wyczucie w obliczaniu czasu lotu (latał na zawodach w lotach precyzyjnych). Instruktor wymagał od nich „pokazowego” przygotowania do każdego zadania szkolnego, z obliczeniami kątów, kursów i czego tam jeszcze nie wymyślał. Później musieli to „narysować” na mapach i według planu lecieć. Rysiek założył się z instruktorem, że bez przygotowania wyjdzie na zadany punkt z dokładnością sekundową. I poleciał. Zgadnij jaki był wynik tej „konkurencji” – po przeszło godzinnym locie przyszedł na punkt z dokładnością do 1 sekundy. I myślisz, że instruktor mu odpuścił ? Na następny dzień lotów szkolnych pierwsze zdanie instruktora brzmiało – proszę pokazać przygotowanie nawigacyjne na dzisiejszy dzień.

Pamiętam, że na fotelu w kabinie pilota wisiał ręcznik, wiele razy miałem możliwość „wyciskać” go z potu wylanego podczas ćwiczebnych lotów. Ta „szkoła latania” prezentowana przez Pana Ryszarda Jaśkowskiego – poznania do perfekcji możliwości śmigłowców – pozwalała mu na późniejsze bezpieczne latanie w każdych warunkach pogodowych, w dzień i w nocy.

Zdarzyło się też awaryjne lądowanie śmigłowcem w locie z Warszawy – gdy zatarł się silnik. Perfekcyjna autorotacja i lądowanie niedaleko Inowrocławia, bez uszkodzenia śmigłowca.

Gdy przyjechaliśmy na miejsce ekipą do przygotowania transportu, przepraszał nas, że wylądował głęboko w polu i musieliśmy ciężkim ciągnikiem wyciągać śmigłowiec na drogę.

Nie było też problemem przeszkolenie się na nowy typ śmigłowca, choć to makabra – wirnik obraca się w drugą stronę, pilot siedzi na prawym fotelu, komputer wykreśla plan lotu … – jak takim czymś latać ?

Dziś już obydwaj nie żyją. Mirek Kaczyński zginął śmiercią lotnika podczas katastrofy aeroklubowej Wilgi nad morzem, Rysiek odszedł w zmaganiu z nieuleczalną chorobą …

Odszedł do Niebieskiej Eskadry

Remigiusz Gadacz

Krzysztof „Anioł” Sobiecki

IMG_0167Pewnego październikowego wieczora, w aeroklubowym warsztacie, udało mi się namówić naszego najaktywniejszego pilota szybowcowego Krzysztofa „Anioła” Sobieckiego na parę słów wspomnień.

Grzegorz Nadolny: Skąd ten „Anioł”?

(więcej…)

wszelkie prawa zastrzeżone © Aeroklub Bydgoski