Kategoria: Bydgoskie Skrzydła

W Przededniu Wojny


BYDGOSKIE SKRZYDŁA


W PRZEDEDNIU WOJNY


autor: Jerzy Jaśkowiak


Wzrost potrzeb lotnictwa, a zatem i stały roz­wój bydgoskiej szkoły powodowały, że istnie­jące tu pomieszczenia szkolne i warsztaty, sta­wały się za ciasne. Coraz trudniej było po­mieścić zwiększającą się liczbę uczniów. W 1937 roku zdołano pozyskać dla potrzeb szkoły po­mieszczenia w budynkach zajmowanych do te­go roku przez szkołę marynarzy w Świeciu nad Wisłą. Przemieszczono tam dwie eskadry pier­wszego rocznika – Dywizjon Szkolny nr 1. By­ło to przejściowe, jednak w tym momencie szczęśliwe rozwiązanie trudnej sytuacji lokalo­wej szkoły i pozwoliło na jej dalszy rozwój.

Jednakże ciężkie chmury gromadzące się już w tym czasie na zachodniej granicy polskiej, rosnące zagrożenie ze strony hitlerowskich Nie­miec, zmusiły władze wojskowe do podjęcia decyzji o stworzeniu nowoczesnego Centrum Wyszkolenia Technicznego Lotnictwa w bez­piecznej odległości od zagrożonej granicy. Wy­bór padł na Krosno nad Wisłokiem, w połud­niowej części kraju. Przystąpiono tam szybko do budowy nowoczesnej bazy CWTL. Dzięki te­mu już w listopadzie 1938 r. w przyspieszanym tempie przebazowano do Krosna całą szkołę Bydgoszczy, pozostawiając tu tylko warsztaty remontowe samolotów.


POSZYBOWAĆ W NIEBO


Równolegle do szkolenia pilotów wojskowych, strzelców pokładowych, radiomechaników i tech­ników mechaników obsługi naziemnej i pokładowej rozwijał się w Bydgoszczy sport szybowy. Jego początki datują się od lutego 1933 roku, kiedy to przy ówczesnych Kolejowych Warszta­tach Naprawczych powstało ko­ło lotnicze.  Organizatorem i pierwszym prezesem był mjr Stabrowski. Wkrótce z inicjatywy tego koła powstała w Fordonie Szkoła Szybowcowa, a w pierwszym szeregu kandyda­tów na pilotów szybowcowych stanęli młodzi kolejarze i uczniowie bydgoskich szkół śre­dnich.

Idea latania zdobywała sobie coraz więcej sympatyków. Tak więc w ślad za pierwszym kolejowym kołem lotniczym, w szybkim tempie powstawały nowe koła szybowcowe w szkołach zawodowych i średnich oraz w różnych insty­tucjach państwowych. Z tych kół rekrutowali się kolejni kandydaci na kursy szybowcowe w fordońskiej szkole.

W 1934 roku przy Szkole Podchorążych w Bydgoszczy zawiązała się sekcja szybowcowa, której założycielem był mjr Antoni Chudzikiewicz. W owym czasie podchorążych obowiązywa­ła nauka szybownictwa, a warunkiem uzyska­nia promocji było zdobycie odznaki pilota szy­bowcowego kategorii „A” i „B”. Szybowcowe szkolenie podchorążych odbywało się również w Fordonie, gdzie szkolili się także harcerze. Prowadzono tu także ćwiczenia treningowe dla wyszkolonych pilotów z różnych sekcji i kół szy­bowcowych, działających w Bydgoszczy.


SPORTOWE SUKCESY


W tym samym roku w 1934 odbyły się w Fordonie pierwsze ogólnopolskie zawody szybowcowe. Ich zwycięzcą został bydgoszczanin Kazimierz Mindak. Rocznie szkolono w Fordonie około 230 pilotów szybowcowych w kategoriach „A” i .,B”. Łącznie w latach 1933—1939 fordoń­ską Szkołę Szybowcową ukończyło 1600 pilotów. W latach 1933—1935 komendantem jej był An­drzej Weiman, a w latach 1935-1939 Eugeniusz Jackowski, który pełnił tę funkcję także po woj­nie, w latach 1945-1949.

Warto wspomnieć, że dzięki przychylnemu stosunkowi poznańskiego okręgu Ligi Obrony Powietrznej Polski pod którego zarządem po­zostawała fordońska szkoła do 1636 r. Pla­cówkę tę w szybkim czasie wyposażono w wy­starczającą ilość szybowców typu „CWJ”, „Wro­na”, „Wrona-Bis”, „Czajka” i „Salamandra”. Szkolenie szybowcowe mogło więc rozwijać się dynamicznie. W krótkim czasie fordońska szko­ła stała się też samowystarczalna, budując po­trzebny sprzęt latający we własnych warszta­tach. Pierwszym budowniczym for­dońskich szybowców typu „Wrona- Bis” był Wiktor Kiciński z Bydgo­szczy.

W ślad za rozwojem bazy i za­plecza szkoły, doskonaliła się rów­nież technika latania. Na przykład instruktor społeczny Kalinowski, startując z lin gumowych wykonał lot żaglowy trwający jedną godzi­nę i 36 minut. Było to w tamtym okresie wydarzenie niebywale, jeśli się zważy, że nieznane były wów­czas w fordońskiej szkole wycią­garki i średni czas lotu ślizgowego nie przekraczał 2 minut.


NA NOWYM LOTNISKU


Wróćmy do dziejów bojowego szkolenia lot­ników w Bydgoszczy. Jak wspomnieliśmy, w li­stopadzie 1938 r. całą bydgoską szkołę w szyb­kim tempie przebazowano do Krosna nad Wi­słokiem.

To nowoczesne Centrum Wyszkolenia Tech­nicznego Lotnictwa składało się z trzech od­dzielnych grup budynków, rozmieszczonych do­okoła lotniska. W pierwszej grupie, usytuowanej za bramą obok wartowni, znalazły się pomie­szczenia dowództwa, kasyno i hotel oficerski, izby chorych, kwatery dla podoficerów i ucz­niów kursów technicznych, sale wykładowe i hangary. Każdy blok kwaterunkowy był zapla­nowany na pomieszczenie dwóch dużych eskadr.

Druga grupa budynków, rozlokowana po prze­ciwnej stronie lotniska, mieściła kwatery dla uczniów pilotażu i ich instruktorów, kuchnie, sale wykładowe oraz hangary Dla szkolnych sa­molotów. W trzeciej grupie mieściły się działy elektro i radiotechniki, sale wykładowe, labo­ratoria i warsztaty do szkolenia elektro- i ra­diomechaników oraz strzelców radiotelegrafistów. Znalazły się tam również magazyny.


INTENSYWNE SZKOLENIE


Przeprowadzka szkoły do Krosna nie była je­dyną decyzją, jaką podjęły wobec niej władze wojskowe w obliczu rosnącego zagrożenia ze strony hitlerowskich Niemiec. Zmieniono także i program szkolenia. Nowy wprowadzono latem 1938 roku, znacznie skracając czas na wyszko­lenie piechociarskie, a uzyskane godziny prze­znaczając na wykłady i praktyczną naukę przed­miotów fachowych z dziedziny lotnictwa. Skró­cono także czas przeznaczany dotąd na popo­łudniowy sport i ćwiczenia, skrócono urlopy świąteczne do 7 dni. Nastąpił okres bardzo in­tensywnej pracy, tak dla instruktorów jak i uczniów.

W ślad za przeprowadzką szkoły z Bydgo­szczy do Krosna, przeniesiono także jej zapaso­we lotnisko z Sobiejuch koło Żnina do Moderówki koło Jasła. Na tym nowym, zapasowym lotnisku, od wiosny do połowy sierpnia 193P r. prowadzono kurs pilotażu podstawowego na sa­molotach PWS-18 i PWS-28. Na początku sierp­nia odkomenderowano też do Ułęża pod Dębli­nem kolejną grupę uczniów pilotażu wyznaczo­nych na pilotów myśliwców.


konwersja cyfrowa- Grzegorz Nadolny / Aeroklub Bydgoski © wszelkie prawa zastrzeżone


cdn…

Kuźnia Kadr Lotniczych


BYDGOSKIE SKRZYDŁA


KUŹNIA KADR LOTNICZYCH NAD BRDĄ


autor: Jerzy Jaśkowiak


OKIEM MEISSNERA


321973_2117307135662_511476976_oOpisaliśmy w poprzednim odcinku trudy wszechstronnego szkolenia jakiemu poddawano uczniów Szkoły Podoficerów Lotnictwa dla Małoletnich w Bydgoszczy. Nie samym jednak szkoleniem instruktorzy i uczniowie żyli…

Nie wszyscy może wielbiciele talentu znanego pisarza Janusza Meissnera wiedzą, że ten wybitny literat przebywał w latach dwudziestych w Bydgoszczy, gdzie napisał kilka swoich pierwszych opowiadań lotniczych, zawartych m.in. w tomie pt. „Moje złego początki” wydanym w oficynie krakowskiego Wydawnictwa Literackiego. W pierwszym z tych opowiada  „Hangar nr 7″ napisanym w Bydgoszczy w 1927 roku z wielkim, właściwym temu autorowi humorem, a także z dużą dozą fantazji tak opisuje sceną z bydgoskiego lotniska:

„W pokoju służbowej brygady mechaników było pełno dymu z papierosów. Ludzie siedzieli dookoła stołu i prali w karty nie oczekując już czegokolwiek przylotu w tę burzliwą pogodę.

– Ależ leje – powiedział starszy majster Frącek, spoglądając na szyby, po których spływały strumienie wody.
– A niech leje – mruknął jego pomocnik Michalski – niech by nawet do końca tygodnia, to by sobie człowiek trochę odpoczął. Frącek rozdawał karty. Naprzeciw niego siedział najmłodszy z brygady, Kuliński, któremu tym razem fatalnie nie szła karta. Przegrał nawet wszystko, co miał przy sobie, ale ciągle liczył, że może się odegrać. I oto dostał z ręki 4 króle!…”

Nie mam zamiaru streszczać tutaj opowiadania znanego pisarza. Zainteresowanych odsyłam do lektury książki. Wspomnę tylko, że tak pięknie zapowiadającego się pokera przerwał niespodziewany lot starej maszyny, która wystartowała bez pilota (!) właśnie z hangaru nr 7 i poszybowała w niebo…

To opowiadanie z pogranicza horroru  jak i inne napisane przez Meissnera w Bydgoszczy  wskazuje, że zarówno instruktorom jak i uczniom bydgoskiej szkoły nie brakowało przygód i fantazji…


TRUDNO ZOSTAĆ PILOTEM


Równie wielką wagę przykładano do szkolenia przyszłych pilotów. Tutaj selekcja uczniów była Szczególnie ostra np.: uczniowie pilotażu i rocznika 1930 po ukończeniu pierwszego roku szkolenia wysłani na badania Lotniczo-Lekarskie do Centrum Badań Lotniczo-Lekarskich w Warszawie – zwanego potocznie „Cebulą” – przeszli przez niezmiernie gęste sito z kilkudziesięcioosobowej grupy do dalszego szkolenia pilotażowego zakwalifikowano zaledwie 17, pozostałych dopiero po odbyciu przeszkolenia na mechaników samolotowych wysłano w maju 1933 r. do Lotniczej Szkoły Strzelania i Bombardowania w Grudziądzu, gdzie przez trzy miesiące nabywali umiejętności podstawowego pilotażu na samolotach typu „Bartek” BM-4 1 BM-5 po tym kursie wrócili do Bydgoszczy aby złożyć żołnierską przysięgę a następnie odkomenderowani zostali jeszcze na dwutygodniowy kurs szybowcowy do Lisich Kątów koło Grudziądza, którego ukończenie było warunkiem dla nich uzyskania dyplomu absolwenta Szkoły Podoficerów Lotnictwa dla Małoletnich w Bydgoszczy. Dalszy Doskonalszy kurs pilotażu odbywali jeszcze w Grudziądzu, ale już jako absolwenci szkoły bydgoskiej.

Szkolenie pilotów  jak wspomnieliśmy  początkowo oparte było na programie CWTL ale w miarę potrzeb rozwijającego się lotnictwa polskiego stale było wzbogacane. Na przykład szkolenie rocznika drugiego bydgoskich „małolatów” miało już całkiem inny charakter niż rocznika pierwszego.

Kurs pilotażu rozpoczęto szkoleniem szybowcowym w Ustianowej. Był to pierwszy kurs szybowcowy zorganizowany dla wyszkolenia pilotów przed kursem pilotażu podstawowego. Po jego ukończeniu odkomenderowano uczniów na dwumiesięczny kurs pilotażu samolotowego do Grudziądza i dopiero po jego ukończeniu wysłano uczniów na badania Lotniczo-Lekarskie do „Cebuli”. W następnych latach badania kandydatów na pilotów rozpoczynano jednak od „Cebuli” co zaoszczędziło wielu niedoszłym pilotom przykrych rozczarowań. Od 1934 roku kandydaci na przyszłych pilotów po pierwszych badaniach z „Cebuli” kierowani byli najpierw na kurs szybowcowy do Ustianowej, następnie szkolenie pilotażowe przechodzili po ukończeniu szkoły bydgoskiej w Centrum Wyszkolenia Oficerów Lotnictwa w Sadkowie. Po tym kur- się, już po ukończeniu szkoły „małolatów” doskonalili swoje kwalifikacje w pułkach lotniczych, do których zostali przydzieleni. Wyrosło z ich szeregów wielu asów polskiego lotnictwa sportowego, o czym pisaliśmy już w poprzednich odcinkach, a także doskonałych pilotów bojowych czasu drugiej wojny światowej. Podstawę teoretyczną dawały wykłady z elektrotechniki, zaś gruntowne szkolenie praktyczne odbywało się w specjalnych laboratoriach, a cały szereg doświadczeń opartych na wykładach z teorii prądu stałego i zmiennego, musiał być przerobiony przez każdego ucznia.

Uczniowie zapoznawali się również z podstawowymi przyrządami • pomiarowymi. Szkolenie teoretyczne radia zaczynało się na III roku wykładami z radiotechniki i w tej fazie szkolenia rozpoczynała się oddzielna nauka radiomechaników i strzelców radiotelegrafistów. Ci ostatni przechodzili m.in. praktyczną naukę odbioru i nadawania sygnałów Morse’a i zapoznawali się z bronią pokładową. Po opuszczeniu szkoły, strzelcy radiotelegrafiści musieli przejść dodatkowy kurs w obsłudze radiostacji naziemnych, zaś końcowe szkolenie radiomechaników obejmowało obsługę nadajnika i odbiornika w lecącym samolocie.


W ZDROWYM CIELE…


Ważnym elementem w przygotowaniu uczniów do służby zawodowej w lotnictwie, były zajęcia sportowe. Codzienna gimnastyka poranna i szermierka z karabinem, lub gimnastyka popołudniowa — wyrabiały tężyznę fizyczną. W szkole zorganizowano drużyny piłki nożnej, koszykówki, siatkówki, zespoły lekkoatletyczne, bokserskie i wioślarskie.

Wśród uczniów szkoły byli dobrzy sportowcy. Wielu z nich przed przyjęciem do szkoły należało do różnych klubów sportowych, tak więc już w 1932 roku uczniowie szkoły zapisali na swoim koncie pierwsze sukcesy bokserskie. Szkoła zdobyła mistrzostwo armii w boksie, mistrzostwo miasta Bydgoszczy i wygrała spotkanie z Korpusem Kadetów. Drużyny piłki nożnej, koszykówki i siatkówki, rozegrały szereg zwycięskich spotkań na terenie Bydgoszczy z innymi jednostkami, a reprezentacyjna czwórka wioślarska szkoły zajęła I miejsce na mistrzostwach armii.

Rozwojowi tężyzny fizycznej uczniów służyły także obozy letnie, które organizowano głównie w Cetniewie i Jastrzębiej Górze. Miały one iście harcerski charakter, na tych obozach ćwiczono też uczniów na instruktorów liniowych piechoty i pogłębiano wiedzę z musztry. Urozmaiceniem były wycieczki do bazy Lotnictwa Morskiego w Pucku, do portu Marynarki Wojennej na Oksywiu, w którym zwiedzano przycumowane okręty oraz do portu handlowego w Gdyni.

Sporo uwagi poświęcano także zajęciom kulturalnym. W szkole powstały grupy wokalne, dramatyczne, zespoły muzyczne, a w końcu orkiestra wojskowa. W marcu 1931 roku wydano też własną gazetkę szkolną „Skrzydła”. Komitet redakcyjny tej gazetki,  która z czasem stała się miesięcznikiem, składał się wyłącznie z uczniów, a jej szpalty wypełniały artykuły pisane zarówno przez instruktorów jaki uczniów.


konwersja cyfrowa- Grzegorz Nadolny / Aeroklub Bydgoski © wszelkie prawa zastrzeżone


cdn…

Pierwsza Szkolna Eskadra


BYDGOSKIE SKRZYDŁA


PIERWSZA SZKOLNA ESKADRA


autor: Jerzy Jaśkowiak


 

337892_2108500195494_825659100_oW 1930 r. 111 uczniów tworzyło pierwszą eskadrę szkolną. Od 1936 r. eskadrę tworzyły już trzy plutony, dowódcami ich zostali już oficerowie lub chorążowie, natomiast drużynowymi wyznaczano kaprali, instruktorów, a później nawet i sierżantów. Ze wspomnień Mieczysława J. Hasińskiego Cały pobyt w szkole stanowił przygotowanie do życia wojskowego. Wyrabiał w uczniach zdolność do samodzielnego działania w trudnych sytuacjach… Każdego ranka, poza niedzielą i świętem, przez pół godziny odbywała się gimnastyka, zazwyczaj na wolnym powietrzu. W polu odbywało się też wiele ćwiczeń wojskowych, nieraz w terenie błotnistym, czy to na lotnisku, czy na mokrej trawie. Jedynym dniem wolnym od zajęć była niedziela”. „Początkiem kariery lotniczej każdego ucznia, były konkursowe, dwudniowe egzaminy wstępne. Po zakończeniu ich następowała zbiórka kandydatów pod kancelarią, gdzie z przyspieszonym biciem serca oczekiwaliśmy na wyniki. Tych, którym się nie powiodło, odwożono na dworzec kolejowy, skąd wracali do domów rodzinnych. Natomiast tych, którzy pomyślnie przeszli przez sito egzaminów, czekało wiele niespodzianek.  Najpierw wizyta u koszarowego fryzjera, który strzygł włosy „na pałę”. Z kolei następował marsz do magazynu, gdzie fasowano mundury, buty, menażki, niezbędniki, chlebaki, maski gazowe oraz tornistry, koce i wsypy do sienników. Po złożeniu pobranego wyposażenia w bursie, grupy uczniów maszerowały kolejno do szopy wypełnionej słomą. Tutaj napychało się sienniki. Była to praca żmudna, bowiem siennik musiał być tak wypchany, aby przybrał przepisowy kształt. I przeważnie tutaj uczniowie otrzymywali pierwszą ,,szkołę” od instruktorów. Spoceni i zakurzeni wracaliśmy z wypchanymi siennikami do „bursy”, gdzie następowała ostateczna przemiana cywila w elewa. Zaczynało się żołnierskie życie…”.


JAK W WOJSKU


W pierwszym roku nauki wykładano już wiele przedmiotów wojskowych jak: musztrę, szyki marszowe  natarcie, wyszkolenie bojowe, strzeleckie, wyszkolenie w obronie przeciwlotniczej i przeciwgazowej, naukę o broni i sprzęcie, naukę służb i regulaminów, terenoznawstwo i topografię, walkę granatem i bagnetem. W czasie wykładów z nauki o broni uczniowie zapoznawali się z bronią także praktycznie, Po pierwszych trzech miesiącach komendant szkoły osobiście wręczał każdemu uczniowi karabin i bagnet. Odtąd czuliśmy się już naprawdę żołnierzami. W zaraniu swoich dziejów szkole wyznaczano pierwotnie szkolenie uczniów tylko na pilotów i mechaników obsługi samolotów. Jednakże już po dwóch latach 1932 r. wyłoniła się pilna potrzeba zorganizowania nowego działu szkolenia – obsługi wieloosobowych samolotów. Samoloty te były wyposażone w urządzenia i instrumenty zasilane prądem elektrycznym, także w telefon pokładowy do komunikowania się załogi w czasie lotu oraz w radio do utrzymywania łączności z dowództwem na ziemi. Słowem były to samoloty, jakbyśmy to dziś powiedzieli, nowej generacji o niebo nowocześniejsze od starych, wysłużonych weteranów z czasów pierwszej wojny światowej, którymi Odtąd posługiwała się szkoła. Stąd wyłoniła się także potrzeba szkolenia również elektro i radiomechaników oraz strzelców pokładowych i radiotelegrafistów. Ci ostatni zresztą po opuszczeniu szkoły kończyli jeszcze dodatkowo kurs strzelca samolotowego w pułkach lotniczych. Program wyszkolenia technicznego w Szkole Podoficerów Lotnictwa dla Małoletnich podobny był do programu obowiązującego w Centrum Wyszkolenia Technicznego Lotnictwa. Zakładano jednak, że szkoła bydgoska szkolić ma bardziej gruntownie dlatego program jej rozszerzano w zależności od potrzeb lotnictwa. Wykładano tu między innymi także takie przedmioty jak technologie metali i materiałów używanych w lotnictwie, termodynamikę silników, orientację, terenoznawstwo, kartografię, meteorologię, łączność z artylerią i piechotą, nawigację lotniczą, rusznikarstwo, geografię lotniczą, taktykę broni pokładowej, taktykę lotniczą, bombardowanie itp.


WSZECHSTRONNE SZKOLENIE


Na trzecim roku szkolenia czekały uczniów dwa ważne wydarzenia. Pierwszym było otrzymanie stopnia szeregowca, drugim uroczysta przysięga żołnierska. Pierwsza przysięga w szkole odbyła się w czerwcu 1933 roku. Szkoła bydgoska „małolatów” przygotowywała przyszłe kadry lotnictwa w czterech specjalnościach: mechaników samolotowych, pilotów. elektroradiomechaników i strzelców radiotelegrafistów. Szkolenie mechaników miało ogromne znaczenie dla dalszego rozwoju polskich skrzydeł z uwagi na ciągły niedobór tej właśnie kadry. Pierwszy etap tego szkolenia obejmował grupę rzemiosł stosowanych przy budowie. naprawie i obsłudze samolotów. Dla potrzeb tego szkolenia przygotowano w dużej mierze wielkim wysiłkiem społecznym bogate jak na owe czasy zaplecze techniczno warsztatowe. Przygotowano dobrze wyposażone narzędziownię, kuźnię, ślusarnię, tokarnię, blacharnię. spawalnię, wulkanizernię, stolarnię, tapicernię i splatarnię,  gdzie uczniowie uczyli’ się kilku sposobów splatania linek i zaplatania ich końcówek. W pozostałych warsztatach uczniowie poznawali nie tylko tajniki posługiwania się właściwymi narzędziami ale sami także wykorzystywali wiele prostych narzędzi i detali oprzyrządowania. W drugim etapie szkolenia przyszli mechanicy odbywali zajęcia praktyczne przy płatowcach i silnikach. Ćwiczenia polegały na demontażu pod nadzorem instruktorów płatowca, opisaniu jego części, zaznajomieniu się z działaniem poszczególnych mechanizmów, następnie ponownym zmontowaniu płatowca i jego regulacji, wbudowaniu silnika, podłączeniu wszystkich mechanizmów zabezpieczeniu i sprawdzeniu działania poszczególnych elementów. Podobny przebieg miało szkolenie przy silnikach. Wbudowywano je na specjalne podstawy obrotowe, co ułatwiało montaż i demontaż. Na hamowni, gdzie silniki różnych typów były wbudowane kompletnie ze śmigłem, pomiarowymi, przyrządami i sterowaniem, uczniowie pod nadzorem instruktorów mechaników mogli silnik uruchomić w trakcie różnych ćwiczeń, studiować prawidłowe i wadliwe jego zachowanie. Ponadto wszyscy uczniowie (z grupy mechaników) musieli przed opuszczeniem szkoły , uzyskać samochodowe prawo jazdy. Wszechstronne umiejętności nabyte przez ,,małoletnich” mechaników w bydgoskiej szkole dla wielu z nich okazały się ogromnie przydatne, kiedy losy wojny rzuciły ich do polskich formacji lotniczych w Anglii, o czym będzie jeszcze mowa.


konwersja cyfrowa- Grzegorz Nadolny / Aeroklub Bydgoski © wszelkie prawa zastrzeżone


cdn…

Szkoła Pilotów i Małolatów


BYDGOSKIE SKRZYDŁA


SZKOŁA PILOTÓW I MAŁOLATÓW


autor: Jerzy Jaśkowiak


289550_2092480195004_791625_oWładze Polskie doskonale zdawały sobie sprawę z faktu, że młode polskie lotnictwo w swojej podstawowej kadrze technicznej bazuje na starych, zasłużonych, ale i wysłużonych fachowcach. W przeważającej większości byli to weterani I wojny światowej. Stąd odmłodzenie tej kadry stało się jednym i pierwszoplanowych i pilnych zadań, bowiem rozmaite kursy prowadzone w pułkach lotniczych jak i przez Ligę Obrony Powietrznej Kraju nie były w stanie uzupełnić szeregów odchodzących na zasłużony odpoczynek starych fachowców, a tym bardziej ich powiększyć. Tymczasem ze względu na gwałtowny postęp techniki w lotnictwie, w konstrukcji samolotów i silników oraz z uwagi na potrzeby stosowania coraz nowocześniejszych metod walki powietrznej – ten brak fachowej kadry stawał się alarmujący.

 


OGŁOSZONO REKRUTACJĘ


Tak więc rozkazem Ministerstwa Spraw Wojskowych z dnia 7 sierpnia 1930 roku powołano do życia Szkołę Podoficerów Lotnictwa dla Małoletnich w Bydgoszczy. Na potrzeby tej nowej szkoły LOPK ofiarowała lotnictwu budowany przy Centrum Wyszkolenia Technicznego Lotnictwa dla potrzeb tej organizacji nowy budynek stawiany na terenie bydgoskiego lotniska. Jego budową rozpoczęto w 1929 roku. Tymczasowo więc na pomieszczenie Szkoły Podoficerów Lotnictwa dla Małoletnich przygotowano dotychczasowe niektóre zabudowania Centrum Wyszkolenia Technicznego Lotnictwa. Ogłoszono rekrutację do szkoły małoletnich jak ją w skrócie nazywano i zakończono rekrutację pierwszego roku w dniu 1 października 1930 roku. Pierwszym dowódcą eskadry szkolnej SPLdM w 1930 roku został kpt. obs. Adam Juliusz Zaleski, a jego zastępcą por. obs. Tadeusz Franciszek Dzierzgowski. W 1933 roku A. J. Zaleskiego mianowano komendantem szkoły, pełnił tę funkcję najpierw w stopniu majora, potem, aż do wybuchu II wojny światowej w stopniu podpułkownika.


MAŁOLATY W ŻOŁNIERSKICH MUNDURACH


Zgodnie z opracowanym programem szkoły przyjmowano do niej chłopców w wieku od 16 do 18 lat. Obowiązywał kurs trzyletni, a liczba kandydatów ubiegających się o przyjęcie do bydgoskich „małolatów” wzrastała z każdym rokiem, tak więc władze szkolne stawiały kandydatom wysokie wymagania na egzaminach wstępnych, aby wyłowić najzdolniejszych i najbardziej przydatnych do tej niełatwej służby wojskowej. Każdy kandydat musiał do podania dołączyć świadectwo ukończenia co najmniej siedmiu klas szkoły podstawowej oraz świadectwo lekarskie, wystawione przez najbliższy szpital garnizonowy, gdzie specjaliści badali poza ogólną kondycją fizyczną, dodatkowo wzrok, słuch i system nerwowy. Od 1935 roku kandydaci, których po rozpatrzeniu podań dopuszczono do egzaminu wstępnego, musieli dodatkowo przejść badania w Centrum Badań Lekarskich Lotnictwa w Warszawie, zwanym potocznie „Cebulą”. Dalsze eliminacje następowały już podczas dwudniowych egzaminów ustnych i pisemnych z języka polskiego, historii, geografii, a następnie podczas badania sprawności umysłowej i fizycznej wyniki np. biegu na 100 metrów, skoku w dal i wzwyż oraz w innych dyscyplinach sportowych także mogły zaważyć o przydatności kandydata do szkoły.


NIE TYLKO W BYDGOSZCZY


Przyjęci do szkoły chłopcy mieli po trzech latach stać się pilotami, mechanikami, radiotelegrafistami lub strzelcami pokładowymi. Uczniowie pierwszego rocznika kształcili się w przedmiotach wojskowych i ogólnokształcących i program był jednakowy bez względu na późniejszą specjalizację. Na drugim roku wyszkolenie obejmowało wyłącznie przedmioty wojskowe oraz specjalizację w przedmiotach lotniczych. Dodatkowo słuchaczy szkolono także na instruktorów podstawowych przedmiotów wojskowych, aby mogli szkolić rekrutów w pułkach lotniczych. W trzecim roku wyszkolenia słuchacze pogłębiali swoje wiadomości i umiejętności w wybranych specjalnościach. Na tym roku uczniowie składali też przysięgę wojskową i otrzymywali stopień ucznia-szeregowca. Po drugim roku szkolenia, uczniowie zakwalifikowani na pilotów, w myśl programu wysyłani byli latem do Ustianowej, gdzie przechodzili przeszkolenie szybowcowe. Po zdobyciu kategorii „B” kierowani byli na szkolenie samolotowe do Radomia. Po tym przeszkoleniu wracali do Bydgoszczy na kontynuowanie dalszej nauki. Szkoła stale się rozwijała. Z czasem też utworzono jej filie w Świeciu nad Wisłą i w Sobiejuchach kolo Żnina. Rocznie szkolono w niej od 150 do 400 na końcu pilotów i innych specjalistów lotnictwa. Odnotować trzeba w tym miejscu, że w szeregach jej uczniów mało było rodowitych bydgoszczan. Udało się ustalić, że np. w 1936 roku w szkolnej eskadrze pilotów było czterech bydgoszczan -Zygmunt Witkowski, Henryk Nielińskiego, Romana Rosołowskiego i Józefa Zielińskiego.


TRUDNE ŻYCIE ELEWA


Jeden z elewów tej szkoły Mieczysław J. Kasiński tak po latach wspominał swoje pierwsze dni nauki: „Dzień w szkole rozpoczynał się bardzo wcześnie. Już o godzinie 5 rana w okresie letnim, a o 5.30 w okresie zimowym. Trębacz wygrywający pobudkę zrywał wszystkich z łóżek. Czas tak był wypełniony nauką i ćwiczeniami, że chwil wolnych na rozrywkę, czy odpoczynek pozostawało niewiele. Czyszczenie wyposażenia żołnierskiego, apele, przeglądy, raporty, zbiórki, nauka własna i odrabianie zadań tak pochłaniały czas. że nieraz trudno było znaleźć przerwę na skreślenie nawet krótkiego listu do rodziny czy na swobodną pogawędkę z kolegami. Niektóre zajęcia nie należały do przyjemnych, ale musiały być wykonane. Były to takie czynności, jak sprzątanie koszar, dziedzińca, ubikacji, umywalni i klatek schodowych, a także szorowanie szarym mydłem stołków i stołeczków. Nie zapomniano nawet o betonowych schodach. Tak było np. w Świeciu w koszarach poniemieckich, których podłogi korytarzy wyłożone były kafelkami z ukośnymi rowkami na przemian tak. że aby je należycie wyczyścić, trzeba było mokrymi trocinami pucować każdy kafelek z osobna. Ileż to trudu i potu kosztowały „małoletnich” te zajęcia wykonywane dwa lub trzy razy… dziennie!


konwersja cyfrowa- Grzegorz Nadolny / Aeroklub Bydgoski © wszelkie prawa zastrzeżone


cdn…

Bydgoskie Skrzydła


BYDGOSKIE SKRZYDŁA


autor: Jerzy Jaśkowiak


Ciągle zbyt mało i fragmentarycznie znane są dzieje bydgoskiego lotnictwa, które w różnych okresach i w różnym stop­niu, niemalże nazajutrz po uzyskaniu przez Polskę niepodległości po zakończeniu I Wojny Światowej stało się kuźnią kadr dla polskich skrzydeł.

20 stycznia 1920 roku na lotnisku bydgoskim wylądowało dwanaście samolotów 10 Eskadry, która na rozkaz gen. Dowbór-Muśnickiego otrzy­mała przydział do współpracy z 15 Dywizją Pie­choty pod dowództwem gen. Junga i 8 Pułkiem Strzelców Wielkopolskich. Tym „desantem” eska­dry dowodził ppłk. pil. Jan Kieżuń i jemu to przypadł zaszczyt podniesienia flagi polskiej na wieży budynku warsztatowego. Wkrótce przyle­ciała do Bydgoszczy także 4 Eskadra Wielkopol­ska i odtąd możemy mówić o początkach pol­skiego lotnictwa w Bydgoszczy.

Niemcy, opuszczając pomorskie lotniska, pozostawili zrujnowane zabudowania i hangary, zabrali także większość sprzętu i narzędzi. Pilo­ci przybyłych eskadr jak i ich obsługa techniczna, wiele musieli się, więc napracować, aby lotnisko mogło służyć polskim skrzydłom. Sta­ło się to tym bardziej pilne i konieczne, że już w sierpniu 1920 roku decyzją Ministerstwa Spraw Wojskowych wobec pogorszenia się sytuacji na ówczesnym froncie wschodnim do Bydgoszczy przeniesiono dwie szkoły pilo­tów: 1 Szkołę Pilotażu z Krakowa i 2 Szko­łę Pilotażu z Warszawy.


SZKOŁA PILOTAŻU


327733_2092391552788_5093154_oPierwszym komendantem bydgoskiej Szkoły Pilotażu mianowany został w listopadzie 1920 roku ppłk. pil. Jan Kieżuń. Dodano mu do po­mocy z ramienia działającej w kraju Woj­skowej Misji Francuskiej pilota francuskie­go mjr. pil. Roberta de Chevre, a program szko­lenia oparty został na trzech eskadrach: 1 eska­dry szkolnej na samolotach „Caudron”, 2 eska­dry szkolnej na samolotach „Nieuport” i 3 eska­dry szkolnej na samolotach „Albatros” i  „Bran­denburg”.

Zaplecze tej szkoły stanowiły park lotniczy z warsztatami i magazynami sprzętu, paliwa i umundurowania, a także kompania, w skład któ­rej wchodził personel techniczny i obsługi sa­molotów oraz oddział wartowniczy wraz z per­sonelem pomocniczym.

Kandydaci do Szkoły Pilotażu rekrutowali się z oficerów i podoficerów różnych rodzajów bro­ni. Nauka pilotażu obejmowała szkolenie teo­retyczne i praktyczne. Teorii uczono przyszłych pilotów przez trzy miesiące i w tej  części kur­su uczyli się oni także rozbierania i składania płatowców oraz silników lotniczych, sam zaś kurs pilotażu trwał w zależności od indywidu­alnych zdolności kursanta  około ośmiu mie­sięcy. Rocznie do szkoły przyjmowano 150 ucz­niów, od założenia szkoły do 1926 roku wyszko­lono 700 oficerów i podoficerów lotnictwa.


TU NARODZIŁY SIĘ ASY


 

294470_2162137936404_1766629471_nWielu wyszkolonych w Bydgoszczy pilotów rozsławiło polskie skrzydła na całym świecie m. in. por. pilot Bolesław Orliński w 1926 roku do­konał słynnego przelotu na trasie Warszawa – Tokio- Warszawa, por. pilot Stanisław7 Skar­żyński w 1931 roku dokonał rajdu dookoła Afry­ki, a w 1933 roku przeleciał nad Oceanem Atlan­tyckim z Senegalu do Brazylii, por. pilot Fran­ciszek Żwirko ze znanym konstruktorem inż. Stanisławem Wigurą w 1932 roku na samolocie RWD-6 zwyciężyli w największej podówczas sa­molotowej imprezie świata: Międzynarodowych Zawodach Samolotów Turystycznych  Challen­ge w Berlinie, kpt. pilot Jerzy Bajan w 1934 ro­ku wraz z mechanikiem sierż. Gustawem Pokrzywką zwyciężyli w Challenge w Warszawie.

Rozwój młodego polskiego lotnictwa sprawiał, te gwałtownie rosło zapotrzebowanie na mecha­ników i innych specjalistów personelu technicz­nego. Dlatego już w 1922 roku powołano w Byd­goszczy Centralną Szkołę Mechaników Lotni­czych, początkowo przy Szkole Pilotażu. Pierw­szym jej Komendantem został kpt. inż. Henryk Szpiganowicz i od tej chwili uczniowie Szkoły Pilotażu przeszkolenie teoretyczne przechodzili w CSML.

Kurs teoretyczny znacznie rozszerzono m. in. o takie przedmioty jak broń lotnicza, nawiga­cja, geografia, historia lotnictwa, taktyka, łącz­ność, obrona przeciwlotnicza, „orientacja, aero- fotografia, meteorologia, kartografia, aerody­namika, terenoznawstwo, bombardowanie, strze­lanie, technologia. W 1924 roku do części teo­retycznej kursu dodano jeszcze przedmioty – rusznikarstwo, radiomechanika i mechanika sa­mochodowa.


BALLILE, ANSALDY, BREGUETY


304194_2154042454022_1674839662_n

Od 1924 roku Centralna Szkoła Mechaników Lotnictwa stała się jednostką samodzielną, a na jej komendanta powołano mjr. pil. inż. Fran­ciszka Rudnickiego. W CSML w Bydgoszczy uczono początkowo jedynie mechaników lotni­czych – podoficerów dla potrzeb całego lot­nictwa w ramach szkolenia Ligi Obrony Po­wietrznej Kraju. Z końcem 1928 roku, lub na początku 1929, CSML przemianowano na Cen­trum Wyszkolenia Technicznego Lotnictwa w Bydgoszczy. Funkcję komendanta przemianowa­nej placówki pełnił nadal ppłk. pil. inż. Fran­ciszek Rudnicki i to do 1936 roku, kiedy to w grudniu przeszedł na komendanta Centrum Ba­dań Technicznych Lotnictwa w Warszawie.

W związku z tą zmianą nastąpiła też reor­ganizacja programu nauczania i wyszkolenia w bydgoskim centrum. Doszły dalsze, nowe przed­mioty. Zajęcia praktyczne odbywały się począt­kowo w jednym, a później w dwóch hangarach, dla nauki zaś teoretycznej placówka dysponowa­ła różnymi pomocami naukowymi, modelami, przekrojami, rysunkami i tablicami poglądowy­mi.

W zajęciach technicznych doskonałą pomocą były wykonane własnoręcznie przez instrukto­rów szkoły hamownie do badania silników, pod­stawy obrotowe pod silniki ułatwiające demon­taż, montaż i regulację oraz specjalne narzę­dzia, uchwyty i ściągacze. Dla celów szkole­niowych posługiwano się płatowcami typu Balilia, Ansaldo, Spad C-61, Potez XV, XXV i Breugeut XIX.

W latach trzydzie­stych doszły jeszcze płatowce polskiej konstruk­cji — „PZL-7″, „PZL-ll”, „R-XII”, a liczba ro­dzajów silników była jeszcze większa, co — zwłaszcza w pierwszym okresie istnienia bydgo­skiej szkoły — wymagało od obsługi, a szcze­gólnie mechaników, dużej pomysłowości i za­radności.

Kursy kończyły się punktowanymi egzaminami z każdego przedmiotu i w zależności od ilości zdobytych punktów absolwent uzyskiwał odpo­wiednią lokatę.


KOLEBKA POLSKIEGO LOTNICTWA SPORTOWEGO


10258498_10201900111407832_2658354640811250267_o

Szkoła Pilotażu w Bydgoszczy, o której wspom­nieliśmy nieco wcześniej, była nie tylko wspa­niałą kuźnią polskiego lotnictwa wojskowego. Stała się ona również kolebką polskiego lotni­ctwa sportowego. Już w 1921 roku. kiedy za granicą poczęły sobie zdobywać rozgłos loty szybowcowe, wzrosło nimi zainteresowanie tak­że w Bydgoszczy. Dzięki poparciu komendanta Szkoły Pilotażu ppłk. pil. Jana Kieżunia postanowiono w mieście nad Brdą wybudować pierwszy w kraju szybowiec.

Do jego budowy przystąpił z ogromnym za­pałem ówczesny kierownik parku szkoły inż. Stefan Malinowski, który przy pomocy zarad­nych i zręcznych warsztatowców zbudował najpierw pierwszy w Polsce tunel do badań sta­tecznych, w którym przeróżnym próbom podda­no wiele modeli zaprojektowanych przez inży­niera Stefana Malinowskiego. Model, który naj­lepiej wypadł w tych próbach, postanowiono wy­próbować w warunkach naturalnych. Szybowiec, który nie miał jeszcze nazwy, przetransportowa­no na górę Oksywie pod Gdynią, tła, której za­instalowano także katapultę, a jej siłę napędo­wą stanowiły gumowe amortyzatory. Na oblaty­waczy wyznaczono ppłk. pil. Jerzego Kossow­skiego, ppłk. pil. Jana Kieżunia i kpt. pil. A. Jacka z Wielkopolskiej Eskadry Myśliwskiej. Wyniki pierwszych lotów były pocieszające — każdy z pilotów utrzymywał się na próbowa­nym modelu w powietrzu około trzech minut. Można bezsprzecznie stwierdzić, że loty te da­ły początek szybownictwu w Polsce. Rozwinęło się ono także bardzo poważnie w Bydgoszczy o czym będzie jeszcze mowa w tej publikacji.


ZDRADA BRACI GABRYEL


Warsztaty Szkoły Pilotażu podjęły się również budowy pierwszego w Polsce samolotu sporto­wego. Bracia Gabryel, właściciele znanej wó­wczas w Bydgoszczy fabryki mebli, którzy w czasie I wojny światowej jako poddani Prus byli pilotami w armii niemieckiej, nie zatracili żywego zainteresowania dla awiacji i przedsta­wili projekt budowy samolotu sportowego z sil­nikiem motocyklowym. Był to projekt górnopłata podobnego do francuskiego „Morane 30 — Parasol”, ale odpowiednio mniejszy uwzględnia­jący moc proponowanego silnika. Według oce­ny znawców, model ten miał dwie szczególne zalety — krótki rozbieg przy starcie oraz rów­nie krótki dobieg przy lądowaniu.

Departament Lotnictwa, opierając się na opi­nii fachowców, zezwolił braciom na zrealizowa­nie swego projektu w warsztatach bydgoskiej Szkoły Pilotażu. Rzecz zakończyła się jednak zdradą. Otóż Gabryelowie obiecali polskim wła­dzom lotniczym, że zbudowany przez nich samo­lot, po udanych próbach przekazany zostanie Polskiemu Aeroklubowi. Miał to być gest za okazaną pomoc materialną, fachową i materiało­wą przy realizacji projektu w bydgoskich war­sztatach. Obietnica ta – jak wykazały fakty – była jednak tylko sprytnym manewrem dla osiągnięcia celu. Oto bowiem pewnego dnia, już po próbach, jeden z braci wsiadł do rzeczywi­ście udanej maszyny, wzleciał nad Bydgoszcz, ale już nigdy nie powrócił na bydgoskie lotni­sko, wziął bowiem kurs na… Berlin gdzie samo­lot przekazał władzom niemieckim.

Incydent ten nie miał oczywiście żadnego wpływu na rozwój polskiego lotnictwa, ani też bydgoskich skrzydeł…


konwersja cyfrowa- Grzegorz Nadolny / Aeroklub Bydgoski © wszelkie prawa zastrzeżone


cdn…

wszelkie prawa zastrzeżone © Aeroklub Bydgoski