Kategoria: Aktualności

IV Krajowe Zawody Szybowcowe Lisie Kąty 1969 r.

W kontekście zawodów w lisich Kątach pięknie wpisuje się prezent jaki otrzymałem od prezesa klubu seniorów lotnictwa Aeroklubu Bydgoskiego pana Jana Wiśnickiego. Zdigitalizowany film z IV Krajowych Zawodów Szybowcowych które po raz pierwszy właśnie w 1969 roku uzyskały miano memoriału im. Szczepana Grzeszczyka. IV Zawody Szybowcowe przeprowadzono od 22 maja do 5 czerwca 1969 roku w Lisich Kątach. Startowało 37 pilotów, w tym jedna zawodniczka. Rozegrano 5 konkurencji:" 3 prędkościowe przeloty po trasie 227 km, 109 km oraz 200 km przy czym ten ostatni zaliczono jako przelot po trasie łamanej; prędkościowy przelot docelowo powrotny 128 km oraz docelowy 101 km. Wyniki: 1 Janusz Wasilewski, 2 Marian Łuszpiński, 3 Janusz Gogała (wszyscy z Aeroklubu Wrocławskiego). Zawody począwszy od roku 1969 otrzymały imię pioniera szybownictwa polskiego inż. Szczepana Grzeszczyka. Piloci latali na Muchach Standard.

Wielki sukces polskich szybowników!

Wielkim sukcesem reprezentantów Polski zakończyły się 35. szybowcowe mistrzostwa świata w trzech klasach przelotowych, rozgrywane przez ostatnie dwa tygodnie w Ostrowie Wielkopolskim.
W każdej klasie na podium znalazł się polski pilot. Po swój czternasty w karierze złoty medal mistrzostw świata sięgnął Sebastian Kawa, który nie miał sobie równych w klasie 15-metrowej. Tym samym Kawa obronił tytuł z zeszłego roku. Na drugim miejscu rywalizację zakończył Łukasz Grabowski (rok temu był trzeci). Po brąz sięgnął natomiast Francuz Christophe Ruch.
W klasie Standard brązowy medal wywalczył Mateusz Siodłoczek, a niewiele do podium zabrakło Łukaszowi Błaszczykowi, który sklasyfikowany został na piątym miejscu. Złoty medal przypadł Holendrowi Sjaakowi Selenowi, a srebro wywalczył Japończyk Makoto Ichikawa.
Z kolei w klasie Club srebrny krążek zdobył Tomasz Rubaj, a czwartą lokatę zajął Jakub Barszcz. Mistrzem świata został Duńczyk Rasmus Orskov, a po brąz sięgnął Czech Jaroslav Tomana.
Polacy odnieśli także sukces w klasyfikacji drużynowej. Biało-Czerwoni sięgnęli po złoty medal i jako jedyni osiągnęli notę powyżej 900 punktów. Podium uzupełnili Szwedzi i Niemcy.


Szybowcowa niedziela

Wypełniający się okluzją białoruski niż dawał w przeddzień prawdziwy festiwal zachmurzenia i pozwolił tylko na szkoleniową aktywność szybowcową. Nasz bociek pracowicie przemierzał krąg za kręgiem, z cierpliwością znosząc nadmierne interwencje sterami młodych adeptów lotnictwa.


W niedzielę ten układ baryczny przesunął się na wschód i wraz z ustępowaniem bardzo wilgotnych mas powietrza zaczęły wykwitać nad Bydgoszczą coraz liczniejsze cumulusy. Po kilku strzałach z wyciągarki Juniorowi udało się wybrać w Polskę na prawie czterogodzinny spacer, a nasz bociek na koniec pracowitego dnia także pokazał, że nie jest tylko wołem roboczym, ale całkiem ładnie i lekko potrafi latać. Warunki zrobiły się iście diamentowe. Humilisy upstrzyły cały nieboskłon kusząc do odległych wypraw. Niestety warunki ruchowe nie zawsze pozwalają na taką swobodę, ale Bociek nacieszył się prawie dwugodzinnym lotem. Wszystko co piękne musi się jednak skończyć. Tym razem spektakularną burzą z ulewnym opadem, przed którym szczęśliwie udało się wylądować Juniorowi. Pozostali pomimo kuszącej oferty finału mistrzostw świata w piłce nożnej cierpliwie czekali na kolegę. I tak powinno być, bo to przecież klub szybowcowy, a nie piłkarski.


Kierunek Alpy – Wyprawa do Kapfenberg

Wraz z kolegami z Aeroklubu Podhalańskiego nasi szybowcowi pionierzy, Wojtek i Artur, niespokojni duchem odkrywcy nowych miejsc do latania, tym razem wybrali się po szybowcowe wrażenia w austriackie Alpy. Wcześniej z lataniem w górach mieli do czynienia na pagórkach Żaru, słowackiej Prievidzy i na fali w czeskim Jeseniku. Miejscowi piloci, słysząc, że nasi koledzy latali w górach grzecznie kiwali głowami ze zdystansowanym zrozumieniem, ale i pewnym politowaniem.


Góry…
Skaliste ośnieżone granie, ciasne wąwozy, smukłe świerki, jasne paciorki pasących się na stromych łąkach zwierząt i ukryte w meandrach dolin ludzkie siedliska stanowią wspaniałą scenerię dla spragnionych wrażeń pilotów z nizin. Piękne i zapierające dech w piersiach widoki mają jednak swoje wymagania. Wraz ze wzrostem wysokości gór i skomplikowanej rzeźbie terenu zawęża się margines bezpieczeństwa pilota. W naszych szerokościach i na płaskim terenie, kiedy nie zabierze jedna czy druga chmurka często mamy mnóstwo miejsca do wyboru dla lądowania przygodnego. Choć to zawsze pewne ryzyko, czy nie spotkamy nisko rozwieszonej między gospodarstwami trakcji elektrycznej, czy też ukrytych przeszkód na ściernisku. Lądowanie przygodne jest wpisane w sport szybowcowy i nie jest niczym nadzwyczajnym. Media lubują się w tej tematyce często nadając sensacyjny ton wydarzeniom. Wracając do gór, tych austriackich niskich Alp (do 3000 m.). Tamże trudno podjąć takie ryzyko. Co prawda jest dużo więcej maleńkich ośrodków lotniczych oferujących swoje lądowiska w razie niedolotu do miejsca startu to zagubienie się pośród stromych gęsto porośniętych lasem wąwozów może się skończyć tragicznie. Co zatem robić? Pytać miejscowych i latać z nimi, tudzież za nimi. Nie ma sensu nastawiać się na jakikolwiek sportowy sukces po pierwszym “obwąchaniu” terenu. Każda górka jest nowa i nosi inaczej. Każda zawietrzna nietypowo dusi, dochodzi także kręcący się wiatr dolinowy, dysze wiatrowe, oszukańcze pourywane „martwe” wierzchołki cumulusów, nasłonecznione zawietrzne ze szpiczastymi i wąskimi kominami, ruchy falowe ponad zboczami, bardzo dynamiczna i kapryśna aura i wiele innych zmiennych czynników, które pilot musi zrozumieć i wykorzystać. Kolejnym elementem jest umiejętność kalkulacji własnych umiejętności i ryzyka z tym związanego. Nie można sobie pozwolić na błędy, bo zwyczajnie nie ma gdzie lądować. Po takie właśnie doświadczenia pojechali nasi koledzy. Pogoda ich nie rozpieszczała, ale kilka konkurencji udało im się oblecieć pozostawiając nam mnóstwo wspaniałych zdjęć i krótkich filmów z ich wyprawy.
Co należy podkreślić, to niezwykle życzliwą i przyjazną atmosferę na lotniskach oraz ceny, które wcale nie są niebotyczne. Oczywiście szybownictwo jest sportem wymagającym finansowo, ale dystans cenowy pomiędzy naszymi krajami powoli się wyrównuje i tego typu eskapady są możliwe dla wszystkich chętnych poznania odmiennego rodzaju latania.


35 Szybowcowe Mistrzostwa Świata FAI

W Michałkowie rywalizuje 130 najlepszych zawodników z całego świata. Przez dwa tygodnie Michałków pod Ostrowem będzie stolicą światowego szybownictwa. Już od kilku dni trwają tam treningi. Zawodnicy będą walczyć o podium w trzech klasach: Club, Standard i 15-metrowej.

 

 

 


Tytułu będzie bronił między innymi Sebastian Kawa. Poprzednim razem, tutaj na Mistrzostwach wygraliśmy praktycznie wszystko, co było do wygrania. W jednej klasie wygraliśmy trzy medale, w drugiej dwa, drużynowo również zwyciężyliśmy, i bardzo dobra organizacja tych zawodów więc jeszcze tu bardzo duży plus dla organizatorów. Poprzeczkę postawiliśmy strasznie wysoko i tym razem, żeby to powtórzyć będzie ogromnym wyzwaniem – mówi.

Do udziału w Mistrzostwach złosiło się łacznie 135 zawodników: 48 pilotów do klasy Club, 40 pilotów do klasy 15 metrowej, 47 pilotów do klasy Standard. Aktualnymi Mistrzami Świata są:
• klasa Club – Jan Rothhardt (Niemcy)
• klasa Standard – Louis Bouderlique (Francja)
• klasa 15 metrowa – Sebastian Kawa (Polska)

Zmagania pilotów można śledzić bezpośrednio tutaj
https://wgc2018.pl/pl/

i tutaj
https://www.facebook.com/wgc2018pl/

wszelkie prawa zastrzeżone © Aeroklub Bydgoski