Kategoria: Aktualności

O tym proszę pana, jak Ssak ciągnął Bociana


O tym proszę pana, jak Ssak ciągnął Bociana


Nasze lotnisko odwiedził ultralekki Pipstrel Virus SP-SSAK wyposażony w certyfikowany zaczep w celu zademonstrowania swoich możliwości w holowaniu szybowców.  To coraz częstsza praktyka na wielu krajowych lotniskach, kiedy ultralekkie maszyny z powodzeniem zastępują coraz bardziej już wysłużone aeroklubowe holówki. Będąc także na kilku lądowiskach poza granicami naszego kraju zauważyłem podobną tendencję. Od niedawna także na bydgoskim lotnisku zauważa się zwiększoną aktywność prywatnych Virusów. Ponieważ nasze Wigi i Jaki nie są nieśmiertelne, trzeba się będzie w przyszłości z tematem zmierzyć i podjąć wiążące decyzje o ewentualnym uzupełnieniu floty.

Podczas wizyty Ssaka odbyły się dwie próby holu w warunkach meteorologicznych : Wiatr 060- 8kt, temp 25.0°C.Pierwszy startował lekki jednoster Junior SP-3347, a następnie Bocian SP-2754 w załodze dwuosobowej.

Pierwsze wrażenia są jak najbardziej pozytywne. Start Juniora w zespole jest nieco dłuższy na ziemi, natomiast po oderwaniu hol na 400m trwał niecałe 3 minuty. Zaraz po wyczepieniu pilot Virusa wykonał ostry zakręt ze zniżaniem i po krótkiej chwili był z powrotem przy znakach w gotowości do następnego holu. Całość zamknęliśmy w 4 minutach.
Z dwusterem było nieco inaczej. Rozbieg w zespole był zdecydowanie dłuższy i znacznie powolniejszy. Miał na to oczywisty wpływ stan murawy i jakość powierzchni lotniska, ale bez czołowej składowej wiatru podejrzewam istniałoby duże ryzyko upadku skrzydła. Rozbieg trwał i trwał. Szybowiec elegancko jechał na kółku i po krótkiej chwili Bocian był dawno w powietrzu czekając jeszcze ze dwieście metrów, aż się Ssak odkleił od murawy. Po oderwaniu też nie byli tak sprawni jak we wcześniejszym holu, ale szło im zdecydowanie lepiej niż na ziemi. Rezultat czasowy jednakże nie różnił się zbyt mocno od holu z jednosterem i na 400m wyniósł 4 minuty do wyczepienia. Nie chcę wyciągać z tej wizyty żadnych pochopnych wniosków i ocen, ale bez wątpienia ten samolot może być uzupełnieniem floty stanowiąc alternatywę do holowania lekkich szybowców. W przypadku dwusterów hm… Na pewno trzeba mieć odpowiednio długi pas i sprzyjające w czasie startu warunki meteo.



Pisklęta wylatują z gniazda


Pisklęta wylatują z gniazda


Coraz większymi krokami zbliża się koniec lata i wraz z nim koniec termicznego sezonu szybowcowego. Korzystając z ciepłych dni września nasi szybownicy intensywnie je wykorzystali wyszarpując naturze jej każde ciepłe tchnienie. Obrastają także piórami pierwsze „pisklęta” z wyciągarkowej grupy podstawowej, które rozpoczęły swoje samodzielne loty. Z punktu widzenia instruktorów to bardzo stresujący koniec pierwszego etapu szkolenia. To co mogli już zrobili, a teraz obserwując z ziemi swoich wychowanków z pewnym niepokojem, ale i dumą obserwują ich pierwsze samodzielne lądowania. Dla młodego szybownika to jednakże dopiero początek wspaniałej szybowcowej przygody.

Szkolenie za wyciągarką pierwsza zakończyła Malwina Bargiełowska. Jak zaznaczył szef szkolenia Piotr Trzaskawka, to że kobieta wyprzedziła panów, jest wydarzeniem, którego ostatni raz był świadkiem w latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia. Gratulujemy naszej młodej szybownicze i z nadzieją będziemy patrzeć na jej przyszłe poczynania w lotniczej przygodzie.

Wcześniej „trzecioklasistami” zostali uczniowie inst. Henryka Gajownika szkolący się za samolotem. Teraz wszystkich młodych adeptów, zarówno z grupy samolotowej, jak i wyciągarkowej czekają ćwiczenia na celność lądowania, co skutecznie będą mogli wykorzystać w najbliższych zawodach na celność tradycyjnie zamykających szybowcowy sezon w AB.

Trudno byłoby nie wymienić głównego bohatera szkolenia – naszego poczciwego Bociana SP-2754. Na tym niemłodym już szybowcu, lotnicze ostrogi zdobyło setki, jeśli nie tysiące lotników w Aeroklubie Bydgoskim. Pomimo postępu technicznego i wielu innych typów szybowców nasz Bociek wciąż pozostaje nieoceniony w szkoleniu podstawowym, czułym na błędy i jednocześnie odpornym na nie. To wspaniały szybowiec, który w tym sezonie wykonał już ponad 600 lotów !!!

Serdecznie gratulujemy naszym nowym pilotom i mamy nadzieję, że następne lata spędzą wraz z nami rozwijając swoją szybowcową pasję.

Polscy szybownicy najlepsi na świecie!


Polscy szybownicy najlepsi na świecie!


fot: Marcin Jaros

fot: Malwina Madler / od lewej stoją: Sebastian Kawa, Karol Sztaryszak, Łukasz Wójcik


W niedzielę 10 sierpnia 2014 roku zakończyły się XXXIII szybowcowe mistrzostwa świata w Lesznie w klasach 15m, 18m i otwartej. W bardzo silnej międzynarodowej obsadzie nasi zawodnicy po raz kolejny udowodnili, że są jednymi z najlepszych ambasadorów polskiego sportu i zdobyli dwa tytuły mistrzów świata. W klasie 15m na polskim szybowcu Diana 2, Sebastian Kawa zdobył swój dziesiąty (!!!) tytuł mistrza świata. Dokładając do tego jeszcze zdobyte wcześniej 2 tytuły wicemistrzowskie oraz 2 brązowe medale oraz 5 tytułów mistrza Europy, Sebastian Kawa jest z pewnością jednym z najbardziej utytułowanych polskich sportowców i w liczbie osiągnięć sportowych jednym z nielicznych na świecie. W klasie 18m po zaciętej walce do ostatniego dnia mistrzostw złoto zdobył Karol Staryszak, a brąz przypadł Łukaszowi Wójcikowi. W klasie otartej nasi zawodnicy Witold Czarnik i Janusz Centka zajęli kolejno 16 i 22 miejsce. Dodać również należy, że w zakończonych niedawno 17 szybowcowych mistrzostwach świata w akrobacji szybowcowej w Toruniu mistrzem świata w klasie unlimited został Maciej Pospieszyński, a Polska zdobyła także złoto drużynowo.
Gratulujemy naszym mistrzom!


fot:Marcin Jaros / Karol Staryszak w szybowcu ASG 29


Trudno nie pokusić się o komentarz… To są prawdziwie spektakularne sukcesy, niestety w mediach wciąż o nich mało, tym bardziej, że zawody w akrobacji swoją widowiskowością dorównują najlepszym spektaklom sportowym, a współczesna technika pozwalałaby na interesujące relacje na żywo. Wyścigi szybowcowe Grand Prix pokazały, że można się nimi emocjonować kiedy są zrealizowane w interesujący sposób, z kamerami w kabinach szybowców i trackingiem pokazującym kibicom pozycję szybowców w czasie rzeczywistym. Cóż pozostaje żywić nadzieję, że w naszym kraju taki dzień kiedyś nastąpi i tak samo jak wielogodzinny wyścig kolarski, albo nudny mecz polskiej ligi piłkarskiej, zobaczymy relację na żywo z zawodów szybowcowych.


fot: Marcin Jaros / Karol Staryszak w szybowcu ASG 29


Nasi w Lisich Kątach


Nasi w Lisich Kątach


W Lisich Kątach koło Grudziądza rozpoczęły się właśnie XIII Szybowcowe Mistrzostwa Polski w klasie klub A oraz Regionalne Zawody Szybowcowe w klasach A i B. W każdej z klas Aeroklub Bydgoski ma swojego przedstawiciela, w Mistrzostwach Polski reprezentuje nas Krzysztof „Anioł” Sobiecki na Jantarze std 2. ze znakami konkursowymi ER, w RZS klub A Mateusz Zakrzewski na ASW 19 b ze znakami konkursowymi MNZ, a w RZS klub B nasz debiutant Daniel Nowicki na Piracie ze znakami konkursowymi 5. Wszystkim życzymy powodzenia i bezpiecznegoo powrotu do domu.


Poczynana naszych zawodników możemy śledzić pod linkiem TUTAJ

albo na Facebooku: TUTAJ


Ryszard Kohls… „Takim Go zapamiętam”


Ryszard Kohls

Ryszard Kohls. fot: Remigiusz Gadacz

 


W tym dzisiejszym, nieco „zwariowanym” świecie pozostawał zawsze sobą, uśmiechnięty, otwarty na kontakt z każdym, kto chciał się dowiedzieć coś więcej o Jego profesji. Gdy wchodził do śmigłowca „wyłączał” się, skupiony na wykonaniu zadania.

A byłem prawie od początków Jego fascynacji lotnictwem. Kiedyś, gdy zaczynałem latać na szybowcach, jeszcze w zamierzchłych czasach połowy lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku to On już był starym „wygą” w Aeroklubie, przygotowywał naszą „Czaplę”, nasze „Bociany” do lotów. To tytko jedna z jego lotniczych profesji. Bycie mechanikiem to było wielkie wyzwanie, jak i te późniejsze, pilot, szybownik, później pilot śmigłowców (nie tylko tych dużych), ale i miniatur, perfekcyjny modelarz, podwodny nurek. We wszystkich zawodach i pasjach – profesjonalista.

Później miałem szczęście pracować razem z nim przez wiele lat – ja jako mechanik, Rysiek jako pilot. W jednej załodze nieraz lataliśmy śmigłowcami w lotach sanitarnych po całej Polsce. Może dlatego, że widział moją pasję fotografowania wszystkiego co lata – z takim sentymentem podchodził do każdego, kto pojawiał się z aparatem na lotnisku … Sam zresztą – całkiem udanie fotografował.

Pamiętam, jak szkolili się razem z Mirkiem Kaczyńskim na śmigłowcach, jego przekomarzania się z instruktorem (a był nim Pan Ryszard Jaśkowski – były pilot Su-7 z Bydgoszczy). Rysiek miał niesamowite wyczucie w obliczaniu czasu lotu (latał na zawodach w lotach precyzyjnych). Instruktor wymagał od nich „pokazowego” przygotowania do każdego zadania szkolnego, z obliczeniami kątów, kursów i czego tam jeszcze nie wymyślał. Później musieli to „narysować” na mapach i według planu lecieć. Rysiek założył się z instruktorem, że bez przygotowania wyjdzie na zadany punkt z dokładnością sekundową. I poleciał. Zgadnij jaki był wynik tej „konkurencji” – po przeszło godzinnym locie przyszedł na punkt z dokładnością do 1 sekundy. I myślisz, że instruktor mu odpuścił ? Na następny dzień lotów szkolnych pierwsze zdanie instruktora brzmiało – proszę pokazać przygotowanie nawigacyjne na dzisiejszy dzień.

Pamiętam, że na fotelu w kabinie pilota wisiał ręcznik, wiele razy miałem możliwość „wyciskać” go z potu wylanego podczas ćwiczebnych lotów. Ta „szkoła latania” prezentowana przez Pana Ryszarda Jaśkowskiego – poznania do perfekcji możliwości śmigłowców – pozwalała mu na późniejsze bezpieczne latanie w każdych warunkach pogodowych, w dzień i w nocy.

Zdarzyło się też awaryjne lądowanie śmigłowcem w locie z Warszawy – gdy zatarł się silnik. Perfekcyjna autorotacja i lądowanie niedaleko Inowrocławia, bez uszkodzenia śmigłowca.

Gdy przyjechaliśmy na miejsce ekipą do przygotowania transportu, przepraszał nas, że wylądował głęboko w polu i musieliśmy ciężkim ciągnikiem wyciągać śmigłowiec na drogę.

Nie było też problemem przeszkolenie się na nowy typ śmigłowca, choć to makabra – wirnik obraca się w drugą stronę, pilot siedzi na prawym fotelu, komputer wykreśla plan lotu … – jak takim czymś latać ?

Dziś już obydwaj nie żyją. Mirek Kaczyński zginął śmiercią lotnika podczas katastrofy aeroklubowej Wilgi nad morzem, Rysiek odszedł w zmaganiu z nieuleczalną chorobą …

Odszedł do Niebieskiej Eskadry

Remigiusz Gadacz

wszelkie prawa zastrzeżone © Aeroklub Bydgoski