Miesiąc: marzec 2015

Wczesna termika

11043156_805553462825789_5677073773576040799_oPogoda wciąż nas rozpieszcza. Skoro już otworzyliśmy sezon nie wypada nie korzystać z jej uroków. Loty rozpoczęliśmy od zegarowego południa i już po pierwszym holu wiedzieliśmy, że dzień będzie udany. Termika  u dołu niemrawa wyżej nabierała charakteru i dawała noszenia w porywach do 2,5 m/s.  Granica inwersji ścieląca się grafitową smugą sięgała dzisiaj 1500m i nie dała szansy potencjalnym cumulusom zbudować znaczników termicznych. Trudno. Nie ma co wybrzydzać. Chronometraż zamknęliśmy dzisiaj wynikiem prawie ośmiu godzin lotnych, co jak na tę porę roku jest szczególnym darem natury.  Skąpana we wczesnowiosennym słońcu Bydgoszcz wyglądała przepięknie czego świadkami byli dzisiaj zarówno piloci AB jak i wizytujący nasz klub znany i lubiany instruktor Boruh. Ten od strony  🙂

 

 


Sezon Szybowcowy 2015 Otwarty

Sezon szybowcowy 2015 w Aeroklubie Bydgoskim możemy uznać za otwarty. Wyjątkowo wcześnie w tym roku udało się nam przeprowadzić pierwsze obloty szybowców i nieoczekiwane loty termiczne. Jest to z pewnością zasługa łaskawej wyżowej aury z zalegającymi chwiejnymi masami powietrza, ale również znaczący postęp w modelu organizacyjnym sekcji. To cieszy. Udało się wykonać tego dnia 14 lotów, a kilku szczęśliwców latało ponad godzinę wykręcając pierwsze wiosenne bąble do tysiąc metrowej granicy inwersji. Instruktorzy wznowieni, kilku szybowników także. Latamy!!!

 

 

 


Niedzielny plener

AB_ 2015_03_15

fot: Wojtek Fajga

Przygotowania do sezonu idą pełną parą. Pod koniec tygodnia odbył się egzamin kontrolny z wiadomości teoretycznych. Mózgi odświeżone teraz czas na powtórkę pilotażowych nawyków. Sprzętu też coraz więcej. W niedzielę ponad dwudziestoosobowa grupa wzięła udział w montażu kolejnych dwóch szybowców i oznakowaniu pasów lądowania na trawie. Cieszy szczególnie obecność przyszłych lotników, którzy po już kursie teoretycznym biorą aktywny udział w życiu aeroklubu. Mamy gotowe dwa dwustery i Jantara, którego Anioł za chwilę wywiezie na swoje pierwsze w tym roku słowackie zawody. W najbliższych dniach zajmiemy się wyciągarką i jak tylko pozwoli na to pogoda będziemy  latać.

 

 
 
 


W Przededniu Wojny


BYDGOSKIE SKRZYDŁA


W PRZEDEDNIU WOJNY


autor: Jerzy Jaśkowiak


Wzrost potrzeb lotnictwa, a zatem i stały roz­wój bydgoskiej szkoły powodowały, że istnie­jące tu pomieszczenia szkolne i warsztaty, sta­wały się za ciasne. Coraz trudniej było po­mieścić zwiększającą się liczbę uczniów. W 1937 roku zdołano pozyskać dla potrzeb szkoły po­mieszczenia w budynkach zajmowanych do te­go roku przez szkołę marynarzy w Świeciu nad Wisłą. Przemieszczono tam dwie eskadry pier­wszego rocznika – Dywizjon Szkolny nr 1. By­ło to przejściowe, jednak w tym momencie szczęśliwe rozwiązanie trudnej sytuacji lokalo­wej szkoły i pozwoliło na jej dalszy rozwój.

Jednakże ciężkie chmury gromadzące się już w tym czasie na zachodniej granicy polskiej, rosnące zagrożenie ze strony hitlerowskich Nie­miec, zmusiły władze wojskowe do podjęcia decyzji o stworzeniu nowoczesnego Centrum Wyszkolenia Technicznego Lotnictwa w bez­piecznej odległości od zagrożonej granicy. Wy­bór padł na Krosno nad Wisłokiem, w połud­niowej części kraju. Przystąpiono tam szybko do budowy nowoczesnej bazy CWTL. Dzięki te­mu już w listopadzie 1938 r. w przyspieszanym tempie przebazowano do Krosna całą szkołę Bydgoszczy, pozostawiając tu tylko warsztaty remontowe samolotów.


POSZYBOWAĆ W NIEBO


Równolegle do szkolenia pilotów wojskowych, strzelców pokładowych, radiomechaników i tech­ników mechaników obsługi naziemnej i pokładowej rozwijał się w Bydgoszczy sport szybowy. Jego początki datują się od lutego 1933 roku, kiedy to przy ówczesnych Kolejowych Warszta­tach Naprawczych powstało ko­ło lotnicze.  Organizatorem i pierwszym prezesem był mjr Stabrowski. Wkrótce z inicjatywy tego koła powstała w Fordonie Szkoła Szybowcowa, a w pierwszym szeregu kandyda­tów na pilotów szybowcowych stanęli młodzi kolejarze i uczniowie bydgoskich szkół śre­dnich.

Idea latania zdobywała sobie coraz więcej sympatyków. Tak więc w ślad za pierwszym kolejowym kołem lotniczym, w szybkim tempie powstawały nowe koła szybowcowe w szkołach zawodowych i średnich oraz w różnych insty­tucjach państwowych. Z tych kół rekrutowali się kolejni kandydaci na kursy szybowcowe w fordońskiej szkole.

W 1934 roku przy Szkole Podchorążych w Bydgoszczy zawiązała się sekcja szybowcowa, której założycielem był mjr Antoni Chudzikiewicz. W owym czasie podchorążych obowiązywa­ła nauka szybownictwa, a warunkiem uzyska­nia promocji było zdobycie odznaki pilota szy­bowcowego kategorii „A” i „B”. Szybowcowe szkolenie podchorążych odbywało się również w Fordonie, gdzie szkolili się także harcerze. Prowadzono tu także ćwiczenia treningowe dla wyszkolonych pilotów z różnych sekcji i kół szy­bowcowych, działających w Bydgoszczy.


SPORTOWE SUKCESY


W tym samym roku w 1934 odbyły się w Fordonie pierwsze ogólnopolskie zawody szybowcowe. Ich zwycięzcą został bydgoszczanin Kazimierz Mindak. Rocznie szkolono w Fordonie około 230 pilotów szybowcowych w kategoriach „A” i .,B”. Łącznie w latach 1933—1939 fordoń­ską Szkołę Szybowcową ukończyło 1600 pilotów. W latach 1933—1935 komendantem jej był An­drzej Weiman, a w latach 1935-1939 Eugeniusz Jackowski, który pełnił tę funkcję także po woj­nie, w latach 1945-1949.

Warto wspomnieć, że dzięki przychylnemu stosunkowi poznańskiego okręgu Ligi Obrony Powietrznej Polski pod którego zarządem po­zostawała fordońska szkoła do 1636 r. Pla­cówkę tę w szybkim czasie wyposażono w wy­starczającą ilość szybowców typu „CWJ”, „Wro­na”, „Wrona-Bis”, „Czajka” i „Salamandra”. Szkolenie szybowcowe mogło więc rozwijać się dynamicznie. W krótkim czasie fordońska szko­ła stała się też samowystarczalna, budując po­trzebny sprzęt latający we własnych warszta­tach. Pierwszym budowniczym for­dońskich szybowców typu „Wrona- Bis” był Wiktor Kiciński z Bydgo­szczy.

W ślad za rozwojem bazy i za­plecza szkoły, doskonaliła się rów­nież technika latania. Na przykład instruktor społeczny Kalinowski, startując z lin gumowych wykonał lot żaglowy trwający jedną godzi­nę i 36 minut. Było to w tamtym okresie wydarzenie niebywale, jeśli się zważy, że nieznane były wów­czas w fordońskiej szkole wycią­garki i średni czas lotu ślizgowego nie przekraczał 2 minut.


NA NOWYM LOTNISKU


Wróćmy do dziejów bojowego szkolenia lot­ników w Bydgoszczy. Jak wspomnieliśmy, w li­stopadzie 1938 r. całą bydgoską szkołę w szyb­kim tempie przebazowano do Krosna nad Wi­słokiem.

To nowoczesne Centrum Wyszkolenia Tech­nicznego Lotnictwa składało się z trzech od­dzielnych grup budynków, rozmieszczonych do­okoła lotniska. W pierwszej grupie, usytuowanej za bramą obok wartowni, znalazły się pomie­szczenia dowództwa, kasyno i hotel oficerski, izby chorych, kwatery dla podoficerów i ucz­niów kursów technicznych, sale wykładowe i hangary. Każdy blok kwaterunkowy był zapla­nowany na pomieszczenie dwóch dużych eskadr.

Druga grupa budynków, rozlokowana po prze­ciwnej stronie lotniska, mieściła kwatery dla uczniów pilotażu i ich instruktorów, kuchnie, sale wykładowe oraz hangary Dla szkolnych sa­molotów. W trzeciej grupie mieściły się działy elektro i radiotechniki, sale wykładowe, labo­ratoria i warsztaty do szkolenia elektro- i ra­diomechaników oraz strzelców radiotelegrafistów. Znalazły się tam również magazyny.


INTENSYWNE SZKOLENIE


Przeprowadzka szkoły do Krosna nie była je­dyną decyzją, jaką podjęły wobec niej władze wojskowe w obliczu rosnącego zagrożenia ze strony hitlerowskich Niemiec. Zmieniono także i program szkolenia. Nowy wprowadzono latem 1938 roku, znacznie skracając czas na wyszko­lenie piechociarskie, a uzyskane godziny prze­znaczając na wykłady i praktyczną naukę przed­miotów fachowych z dziedziny lotnictwa. Skró­cono także czas przeznaczany dotąd na popo­łudniowy sport i ćwiczenia, skrócono urlopy świąteczne do 7 dni. Nastąpił okres bardzo in­tensywnej pracy, tak dla instruktorów jak i uczniów.

W ślad za przeprowadzką szkoły z Bydgo­szczy do Krosna, przeniesiono także jej zapaso­we lotnisko z Sobiejuch koło Żnina do Moderówki koło Jasła. Na tym nowym, zapasowym lotnisku, od wiosny do połowy sierpnia 193P r. prowadzono kurs pilotażu podstawowego na sa­molotach PWS-18 i PWS-28. Na początku sierp­nia odkomenderowano też do Ułęża pod Dębli­nem kolejną grupę uczniów pilotażu wyznaczo­nych na pilotów myśliwców.


konwersja cyfrowa- Grzegorz Nadolny / Aeroklub Bydgoski © wszelkie prawa zastrzeżone


cdn…

Arcydzieła Pana Wojtka


Modelarstwo lotnicze jest naturalnym akuszerem lotników. Czy to redukcyjne czy sportowe potrafi przynieść wiele radości i satysfakcji, ale zanim one się pojawią potrzeba wiele wysiłku i trudu, a ponad wszystko cierpliwości.


Wojciech Fajga

Modelarstwo redukcyjne, które może się kojarzyć z dziecięcą zabawą, potraktowane w profesjonalny sposób bardzo wiernie odwzorowuje samolot w najdrobniejszych szczegółach osiągając rangę najwyższej sztuki. Obserwując obecny rozwój modelarstwa lotniczego i powszechną dostępność wszelakiej maści fruwających zabawek, można dostrzec skłonność do pójścia na łatwiznę i wykorzystania gotowych zestawów ready to fly, gdzie cierpliwość i pietyzm zastępują pieniądze i chiński laser. Oczywiście obraził bym tutaj tych modelarzy, którzy setkami, a czasem wręcz tysiącami godzin pochylają się nad swoimi cackami czerpiąc zadowolenie z ich budowy a potem krótkiego nawet lotu. Są też tacy których kręci samo latanie modelami i doprowadzanie sztuki pilotażu do perfekcji, a nie ich budowanie. Dlatego też modelarstwo lotnicze jest bardzo zróżnicowane. Począwszy od  modeli swobodnych przez latające na uwięzi, sterowane radiem samoloty, małe i  duże szybowce, makiety czy modele rakiet są dowodem bogactwa tej dziedziny wydzielonej w różne sportowe klasy. Jest też wspomniane wcześniej modelarstwo redukcyjne zarówno latające jak i statyczne.  Każde z nich wymaga ogromnej wiedzy i doświadczenia. Częstokroć przechodząc przez różne szczeble modelarskie za młodu wkracza się na końcu w świat modeli w skali 1:1.  Droga do prawdziwego latania  przerywa wtedy młodzieńcze pasje i każe poważnie już zajmować się lotnictwem. Jednak nie zawsze. Niektórzy, naprawdę nieliczni, potrafią połączyć pasję modelarstwa i czynnego uprawiania sportów lotniczych.  Takim człowiekiem jest bydgoszczanin i nasz klubowy kolega Wojtek Fajga, modelarz, szybownik i pilot samolotów UL.


Jedna z głównych nagród w konkursie na Węgrzech

Wojtek o sobie: Modelarstwo drzemało we mnie przez długie lata. Jak prawie każdy chłopiec sklejałem dostępne w centrali harcerskiej modele. Parę godzin pracy, trochę farby, kleju, dwie naklejki i na półkę. Potem cóż, rodzina, praca, życie i klasyczny brak czasu. Wróciłem do modeli po dłuższej przerwie. Jakieś 10 lat temu. Dzieci wyrosły z pieluch, życie się ustabilizowało można było wrócić do hobby. Znaczące dla powrotu zainteresowań był także rozwój tej dziedziny. Ogromna dostępność modeli, części, farb, materiałów i narzędzi pozwoliła w końcu na realizację nieosiągalnych wcześniej efektów. Pojawiły sie czasopisma, Internet. Niewyczerpana baza danych. Rosła liczba pasjonatów i poziom ich prac. Ludzie ci w naturalny sposób chcieli sie spotykać i pokazywać swoje modele. Ja także. Dla mnie głównym celem modelarskich zlotów i konkursów nie jest rywalizacja. Jeździłem tam  w celu podpatrzenia innych , nabrania i wymiany doświadczeń. To bardzo trudna dziedzina do oceny, kiedy poza ściśle określonymi regułami dotykamy wrażeń estetycznych, które jak wiadomo są dla każdego inne.  W zależności od charakteru zawodów i spotkań modelarzy wyróżnienia i nagrody również miały różny charakter. Zawsze jednak z takich pokazów udało mi się wrócić z jakąś nagrodą. Najczęściej pracuję nad modelami z gotowych zestawów, znacząco je modyfikując,  ale wykonuję  również modele redukcyjne na podstawie planów i zdjęć i innej dokumentacji od przysłowiowego zera. Żaden z nich nie jest jeszcze ukończony. Czekają na finiszu Wilga i P-11. Zacząłem Nieuporta 28 w konstrukcji szkieletowej, bez poszycia, ale jeszcze trochę poczeka. Trudno mi połączyć aktywność lotniczą z czasochłonnym modelarstwem, ale udaje mi się wykorzystać moje wcześniejsze doświadczenia w sferze „dużego” lotnictwa.


Czytelnikom należy tutaj przypomnieć, że modelarskie doświadczenie pana Wojtka zostało wykorzystane w zeszłorocznych pracach przy aeroklubowym Puchaczu, a aerograf i pistolet malarski w jego rękach ponownie osiągnął mistrzowski poziom. To kolejny dowód na przenikanie się dziedzin „modelarskiej zabawy” i prawdziwego lotnictwa. Więcej na ten temat znajdziecie państwo tutaj.

Ten krótki artykuł jest wstępem do prezentacji sztuki lotniczego modelarstwa redukcyjnego, które Wojtek osiągnął w sposób mistrzowski. W moim mniemaniu są to arcydzieła w tej dziedzinie. Nasz modelarz obiecuje stworzenie wkrótce wystawy swoich miniatur  w aeroklubowej świetlicy, o czym jak najszybciej państwa poinformujemy.

wszelkie prawa zastrzeżone © Aeroklub Bydgoski