Miesiąc: luty 2015

Mamy Mistrza!


Julian Żyromski Mistrzem Polski w modelarskiej akrobacji halowej.


DSC02011Dnia 7 i 8 lutego w hali „Koło” w Warszawie odbyły się Mistrzostwa Polski w akrobacji halowej tj. klasy F3P, F3P Klub, F3P-AFM, F5K-Pylon Racing. Bezpośrednio przed tymi zawodami rozegrano mistrzostwa Warszawy  modeli szybowców wyrzucanych z ręki klasy F1N. Stawiło się na nich ok. 100 młodych szybowników!

Zaraz po wręczeniu nagród początkującym modelarzom, rozpoczęły się pokazy modeli RC, które otworzył nasz zawodnik Julian Żyromski z modelem akrobacyjnym Extra 330SC ze zmiennym skokiem śmigła i wektorowaniem ciągu . Wkrótce po pokazach odbyły się treningi we wszystkich klasach.

W klasie F3P-AP rozegrano 4 kolejki. Niestety w pierwszej Julian popełnił błąd w jednej figurze, tym samym otrzymując za nią 0 punktów. Udało mu się odrobić straty poprawiając wynik w każdej następnej rundzie. Ostatecznie zajmując 4 miejsce. Na uwagę zasługuję fakt, że ta sekwencja figur nigdy nie była przez niego ćwiczona w „realu”.


O wiele lepiej poszło w klasie F3P-C, w której Julian od samego początku prowadził z dobrą przewagą punktową. Zajął  1 miejsce,  zdobywając tytuł Mistrza Polski.


Po rozegraniu wszystkich kolejek w akrobacji precyzyjnej przyszedł czas na najbardziej widowiskowe oblicze modelarstwa-F3P-AFM tzw. Aeromusical.

Niestety już od samego przyjazdu naszego zawodnika prześladował pech… Zaczęło się od wibracji śmigła-częściowo udało się usunąć problem, ale gwoździem do trumny okazało się uszkodzenie serwomechanizmu sterującego lotkami. Godziny treningu nowych figur wykonywanych ze zmiennym skokiem śmigła poszły w niepamięć…

Julian podjął decyzję o wykorzystaniu delikatnego modelu do akrobacji precyzyjnej (nie nadającego się do tak agresywnej akrobacji) w ciągu kilku minut zmodyfikował swoją freestyle’ową wiązankę, aby udało się ją wykonać tak lekką maszyną. Zajął 4 miejsce-prawdopodobnie był pierwszym na świecie, który wykonał lot aeromusicalowy, na zawodach modelem klasy F3P.

Jerzy Stusiński



Julian Żyromski Mistrzem Polski – to świetna wiadomość !!!


To również znakomity przykład jak konsekwentne dążenie do celu przynosi oczekiwane efekty. U Juliana bowiem niewątpliwy talent poparty jest rzetelnym treningiem, często bardzo utrudnionym ze względu na kłopoty z wynajęciem odpowiedniej hali sportowej. To także przykład jak pozytywnie działa wsparcie rodziców. Bez ich udziału ten sukces nie byłby możliwy. Koszty zakupu akcesoriów, opłacenia hali do treningu są naprawdę niebagatelne. W związku z powyższym gratulujemy całemu rodzinnemu teamowi, bo to ich wspólne osiągnięcie.

Wiesław Nowaczyk – Kierownik Sekcji Modelarskiej AB



Szkoła Pilotów i Małolatów


BYDGOSKIE SKRZYDŁA


SZKOŁA PILOTÓW I MAŁOLATÓW


autor: Jerzy Jaśkowiak


289550_2092480195004_791625_oWładze Polskie doskonale zdawały sobie sprawę z faktu, że młode polskie lotnictwo w swojej podstawowej kadrze technicznej bazuje na starych, zasłużonych, ale i wysłużonych fachowcach. W przeważającej większości byli to weterani I wojny światowej. Stąd odmłodzenie tej kadry stało się jednym i pierwszoplanowych i pilnych zadań, bowiem rozmaite kursy prowadzone w pułkach lotniczych jak i przez Ligę Obrony Powietrznej Kraju nie były w stanie uzupełnić szeregów odchodzących na zasłużony odpoczynek starych fachowców, a tym bardziej ich powiększyć. Tymczasem ze względu na gwałtowny postęp techniki w lotnictwie, w konstrukcji samolotów i silników oraz z uwagi na potrzeby stosowania coraz nowocześniejszych metod walki powietrznej – ten brak fachowej kadry stawał się alarmujący.

 


OGŁOSZONO REKRUTACJĘ


Tak więc rozkazem Ministerstwa Spraw Wojskowych z dnia 7 sierpnia 1930 roku powołano do życia Szkołę Podoficerów Lotnictwa dla Małoletnich w Bydgoszczy. Na potrzeby tej nowej szkoły LOPK ofiarowała lotnictwu budowany przy Centrum Wyszkolenia Technicznego Lotnictwa dla potrzeb tej organizacji nowy budynek stawiany na terenie bydgoskiego lotniska. Jego budową rozpoczęto w 1929 roku. Tymczasowo więc na pomieszczenie Szkoły Podoficerów Lotnictwa dla Małoletnich przygotowano dotychczasowe niektóre zabudowania Centrum Wyszkolenia Technicznego Lotnictwa. Ogłoszono rekrutację do szkoły małoletnich jak ją w skrócie nazywano i zakończono rekrutację pierwszego roku w dniu 1 października 1930 roku. Pierwszym dowódcą eskadry szkolnej SPLdM w 1930 roku został kpt. obs. Adam Juliusz Zaleski, a jego zastępcą por. obs. Tadeusz Franciszek Dzierzgowski. W 1933 roku A. J. Zaleskiego mianowano komendantem szkoły, pełnił tę funkcję najpierw w stopniu majora, potem, aż do wybuchu II wojny światowej w stopniu podpułkownika.


MAŁOLATY W ŻOŁNIERSKICH MUNDURACH


Zgodnie z opracowanym programem szkoły przyjmowano do niej chłopców w wieku od 16 do 18 lat. Obowiązywał kurs trzyletni, a liczba kandydatów ubiegających się o przyjęcie do bydgoskich „małolatów” wzrastała z każdym rokiem, tak więc władze szkolne stawiały kandydatom wysokie wymagania na egzaminach wstępnych, aby wyłowić najzdolniejszych i najbardziej przydatnych do tej niełatwej służby wojskowej. Każdy kandydat musiał do podania dołączyć świadectwo ukończenia co najmniej siedmiu klas szkoły podstawowej oraz świadectwo lekarskie, wystawione przez najbliższy szpital garnizonowy, gdzie specjaliści badali poza ogólną kondycją fizyczną, dodatkowo wzrok, słuch i system nerwowy. Od 1935 roku kandydaci, których po rozpatrzeniu podań dopuszczono do egzaminu wstępnego, musieli dodatkowo przejść badania w Centrum Badań Lekarskich Lotnictwa w Warszawie, zwanym potocznie „Cebulą”. Dalsze eliminacje następowały już podczas dwudniowych egzaminów ustnych i pisemnych z języka polskiego, historii, geografii, a następnie podczas badania sprawności umysłowej i fizycznej wyniki np. biegu na 100 metrów, skoku w dal i wzwyż oraz w innych dyscyplinach sportowych także mogły zaważyć o przydatności kandydata do szkoły.


NIE TYLKO W BYDGOSZCZY


Przyjęci do szkoły chłopcy mieli po trzech latach stać się pilotami, mechanikami, radiotelegrafistami lub strzelcami pokładowymi. Uczniowie pierwszego rocznika kształcili się w przedmiotach wojskowych i ogólnokształcących i program był jednakowy bez względu na późniejszą specjalizację. Na drugim roku wyszkolenie obejmowało wyłącznie przedmioty wojskowe oraz specjalizację w przedmiotach lotniczych. Dodatkowo słuchaczy szkolono także na instruktorów podstawowych przedmiotów wojskowych, aby mogli szkolić rekrutów w pułkach lotniczych. W trzecim roku wyszkolenia słuchacze pogłębiali swoje wiadomości i umiejętności w wybranych specjalnościach. Na tym roku uczniowie składali też przysięgę wojskową i otrzymywali stopień ucznia-szeregowca. Po drugim roku szkolenia, uczniowie zakwalifikowani na pilotów, w myśl programu wysyłani byli latem do Ustianowej, gdzie przechodzili przeszkolenie szybowcowe. Po zdobyciu kategorii „B” kierowani byli na szkolenie samolotowe do Radomia. Po tym przeszkoleniu wracali do Bydgoszczy na kontynuowanie dalszej nauki. Szkoła stale się rozwijała. Z czasem też utworzono jej filie w Świeciu nad Wisłą i w Sobiejuchach kolo Żnina. Rocznie szkolono w niej od 150 do 400 na końcu pilotów i innych specjalistów lotnictwa. Odnotować trzeba w tym miejscu, że w szeregach jej uczniów mało było rodowitych bydgoszczan. Udało się ustalić, że np. w 1936 roku w szkolnej eskadrze pilotów było czterech bydgoszczan -Zygmunt Witkowski, Henryk Nielińskiego, Romana Rosołowskiego i Józefa Zielińskiego.


TRUDNE ŻYCIE ELEWA


Jeden z elewów tej szkoły Mieczysław J. Kasiński tak po latach wspominał swoje pierwsze dni nauki: „Dzień w szkole rozpoczynał się bardzo wcześnie. Już o godzinie 5 rana w okresie letnim, a o 5.30 w okresie zimowym. Trębacz wygrywający pobudkę zrywał wszystkich z łóżek. Czas tak był wypełniony nauką i ćwiczeniami, że chwil wolnych na rozrywkę, czy odpoczynek pozostawało niewiele. Czyszczenie wyposażenia żołnierskiego, apele, przeglądy, raporty, zbiórki, nauka własna i odrabianie zadań tak pochłaniały czas. że nieraz trudno było znaleźć przerwę na skreślenie nawet krótkiego listu do rodziny czy na swobodną pogawędkę z kolegami. Niektóre zajęcia nie należały do przyjemnych, ale musiały być wykonane. Były to takie czynności, jak sprzątanie koszar, dziedzińca, ubikacji, umywalni i klatek schodowych, a także szorowanie szarym mydłem stołków i stołeczków. Nie zapomniano nawet o betonowych schodach. Tak było np. w Świeciu w koszarach poniemieckich, których podłogi korytarzy wyłożone były kafelkami z ukośnymi rowkami na przemian tak. że aby je należycie wyczyścić, trzeba było mokrymi trocinami pucować każdy kafelek z osobna. Ileż to trudu i potu kosztowały „małoletnich” te zajęcia wykonywane dwa lub trzy razy… dziennie!


konwersja cyfrowa- Grzegorz Nadolny / Aeroklub Bydgoski © wszelkie prawa zastrzeżone


cdn…

Bydgoskie Skrzydła


BYDGOSKIE SKRZYDŁA


autor: Jerzy Jaśkowiak


Ciągle zbyt mało i fragmentarycznie znane są dzieje bydgoskiego lotnictwa, które w różnych okresach i w różnym stop­niu, niemalże nazajutrz po uzyskaniu przez Polskę niepodległości po zakończeniu I Wojny Światowej stało się kuźnią kadr dla polskich skrzydeł.

20 stycznia 1920 roku na lotnisku bydgoskim wylądowało dwanaście samolotów 10 Eskadry, która na rozkaz gen. Dowbór-Muśnickiego otrzy­mała przydział do współpracy z 15 Dywizją Pie­choty pod dowództwem gen. Junga i 8 Pułkiem Strzelców Wielkopolskich. Tym „desantem” eska­dry dowodził ppłk. pil. Jan Kieżuń i jemu to przypadł zaszczyt podniesienia flagi polskiej na wieży budynku warsztatowego. Wkrótce przyle­ciała do Bydgoszczy także 4 Eskadra Wielkopol­ska i odtąd możemy mówić o początkach pol­skiego lotnictwa w Bydgoszczy.

Niemcy, opuszczając pomorskie lotniska, pozostawili zrujnowane zabudowania i hangary, zabrali także większość sprzętu i narzędzi. Pilo­ci przybyłych eskadr jak i ich obsługa techniczna, wiele musieli się, więc napracować, aby lotnisko mogło służyć polskim skrzydłom. Sta­ło się to tym bardziej pilne i konieczne, że już w sierpniu 1920 roku decyzją Ministerstwa Spraw Wojskowych wobec pogorszenia się sytuacji na ówczesnym froncie wschodnim do Bydgoszczy przeniesiono dwie szkoły pilo­tów: 1 Szkołę Pilotażu z Krakowa i 2 Szko­łę Pilotażu z Warszawy.


SZKOŁA PILOTAŻU


327733_2092391552788_5093154_oPierwszym komendantem bydgoskiej Szkoły Pilotażu mianowany został w listopadzie 1920 roku ppłk. pil. Jan Kieżuń. Dodano mu do po­mocy z ramienia działającej w kraju Woj­skowej Misji Francuskiej pilota francuskie­go mjr. pil. Roberta de Chevre, a program szko­lenia oparty został na trzech eskadrach: 1 eska­dry szkolnej na samolotach „Caudron”, 2 eska­dry szkolnej na samolotach „Nieuport” i 3 eska­dry szkolnej na samolotach „Albatros” i  „Bran­denburg”.

Zaplecze tej szkoły stanowiły park lotniczy z warsztatami i magazynami sprzętu, paliwa i umundurowania, a także kompania, w skład któ­rej wchodził personel techniczny i obsługi sa­molotów oraz oddział wartowniczy wraz z per­sonelem pomocniczym.

Kandydaci do Szkoły Pilotażu rekrutowali się z oficerów i podoficerów różnych rodzajów bro­ni. Nauka pilotażu obejmowała szkolenie teo­retyczne i praktyczne. Teorii uczono przyszłych pilotów przez trzy miesiące i w tej  części kur­su uczyli się oni także rozbierania i składania płatowców oraz silników lotniczych, sam zaś kurs pilotażu trwał w zależności od indywidu­alnych zdolności kursanta  około ośmiu mie­sięcy. Rocznie do szkoły przyjmowano 150 ucz­niów, od założenia szkoły do 1926 roku wyszko­lono 700 oficerów i podoficerów lotnictwa.


TU NARODZIŁY SIĘ ASY


 

294470_2162137936404_1766629471_nWielu wyszkolonych w Bydgoszczy pilotów rozsławiło polskie skrzydła na całym świecie m. in. por. pilot Bolesław Orliński w 1926 roku do­konał słynnego przelotu na trasie Warszawa – Tokio- Warszawa, por. pilot Stanisław7 Skar­żyński w 1931 roku dokonał rajdu dookoła Afry­ki, a w 1933 roku przeleciał nad Oceanem Atlan­tyckim z Senegalu do Brazylii, por. pilot Fran­ciszek Żwirko ze znanym konstruktorem inż. Stanisławem Wigurą w 1932 roku na samolocie RWD-6 zwyciężyli w największej podówczas sa­molotowej imprezie świata: Międzynarodowych Zawodach Samolotów Turystycznych  Challen­ge w Berlinie, kpt. pilot Jerzy Bajan w 1934 ro­ku wraz z mechanikiem sierż. Gustawem Pokrzywką zwyciężyli w Challenge w Warszawie.

Rozwój młodego polskiego lotnictwa sprawiał, te gwałtownie rosło zapotrzebowanie na mecha­ników i innych specjalistów personelu technicz­nego. Dlatego już w 1922 roku powołano w Byd­goszczy Centralną Szkołę Mechaników Lotni­czych, początkowo przy Szkole Pilotażu. Pierw­szym jej Komendantem został kpt. inż. Henryk Szpiganowicz i od tej chwili uczniowie Szkoły Pilotażu przeszkolenie teoretyczne przechodzili w CSML.

Kurs teoretyczny znacznie rozszerzono m. in. o takie przedmioty jak broń lotnicza, nawiga­cja, geografia, historia lotnictwa, taktyka, łącz­ność, obrona przeciwlotnicza, „orientacja, aero- fotografia, meteorologia, kartografia, aerody­namika, terenoznawstwo, bombardowanie, strze­lanie, technologia. W 1924 roku do części teo­retycznej kursu dodano jeszcze przedmioty – rusznikarstwo, radiomechanika i mechanika sa­mochodowa.


BALLILE, ANSALDY, BREGUETY


304194_2154042454022_1674839662_n

Od 1924 roku Centralna Szkoła Mechaników Lotnictwa stała się jednostką samodzielną, a na jej komendanta powołano mjr. pil. inż. Fran­ciszka Rudnickiego. W CSML w Bydgoszczy uczono początkowo jedynie mechaników lotni­czych – podoficerów dla potrzeb całego lot­nictwa w ramach szkolenia Ligi Obrony Po­wietrznej Kraju. Z końcem 1928 roku, lub na początku 1929, CSML przemianowano na Cen­trum Wyszkolenia Technicznego Lotnictwa w Bydgoszczy. Funkcję komendanta przemianowa­nej placówki pełnił nadal ppłk. pil. inż. Fran­ciszek Rudnicki i to do 1936 roku, kiedy to w grudniu przeszedł na komendanta Centrum Ba­dań Technicznych Lotnictwa w Warszawie.

W związku z tą zmianą nastąpiła też reor­ganizacja programu nauczania i wyszkolenia w bydgoskim centrum. Doszły dalsze, nowe przed­mioty. Zajęcia praktyczne odbywały się począt­kowo w jednym, a później w dwóch hangarach, dla nauki zaś teoretycznej placówka dysponowa­ła różnymi pomocami naukowymi, modelami, przekrojami, rysunkami i tablicami poglądowy­mi.

W zajęciach technicznych doskonałą pomocą były wykonane własnoręcznie przez instrukto­rów szkoły hamownie do badania silników, pod­stawy obrotowe pod silniki ułatwiające demon­taż, montaż i regulację oraz specjalne narzę­dzia, uchwyty i ściągacze. Dla celów szkole­niowych posługiwano się płatowcami typu Balilia, Ansaldo, Spad C-61, Potez XV, XXV i Breugeut XIX.

W latach trzydzie­stych doszły jeszcze płatowce polskiej konstruk­cji — „PZL-7″, „PZL-ll”, „R-XII”, a liczba ro­dzajów silników była jeszcze większa, co — zwłaszcza w pierwszym okresie istnienia bydgo­skiej szkoły — wymagało od obsługi, a szcze­gólnie mechaników, dużej pomysłowości i za­radności.

Kursy kończyły się punktowanymi egzaminami z każdego przedmiotu i w zależności od ilości zdobytych punktów absolwent uzyskiwał odpo­wiednią lokatę.


KOLEBKA POLSKIEGO LOTNICTWA SPORTOWEGO


10258498_10201900111407832_2658354640811250267_o

Szkoła Pilotażu w Bydgoszczy, o której wspom­nieliśmy nieco wcześniej, była nie tylko wspa­niałą kuźnią polskiego lotnictwa wojskowego. Stała się ona również kolebką polskiego lotni­ctwa sportowego. Już w 1921 roku. kiedy za granicą poczęły sobie zdobywać rozgłos loty szybowcowe, wzrosło nimi zainteresowanie tak­że w Bydgoszczy. Dzięki poparciu komendanta Szkoły Pilotażu ppłk. pil. Jana Kieżunia postanowiono w mieście nad Brdą wybudować pierwszy w kraju szybowiec.

Do jego budowy przystąpił z ogromnym za­pałem ówczesny kierownik parku szkoły inż. Stefan Malinowski, który przy pomocy zarad­nych i zręcznych warsztatowców zbudował najpierw pierwszy w Polsce tunel do badań sta­tecznych, w którym przeróżnym próbom podda­no wiele modeli zaprojektowanych przez inży­niera Stefana Malinowskiego. Model, który naj­lepiej wypadł w tych próbach, postanowiono wy­próbować w warunkach naturalnych. Szybowiec, który nie miał jeszcze nazwy, przetransportowa­no na górę Oksywie pod Gdynią, tła, której za­instalowano także katapultę, a jej siłę napędo­wą stanowiły gumowe amortyzatory. Na oblaty­waczy wyznaczono ppłk. pil. Jerzego Kossow­skiego, ppłk. pil. Jana Kieżunia i kpt. pil. A. Jacka z Wielkopolskiej Eskadry Myśliwskiej. Wyniki pierwszych lotów były pocieszające — każdy z pilotów utrzymywał się na próbowa­nym modelu w powietrzu około trzech minut. Można bezsprzecznie stwierdzić, że loty te da­ły początek szybownictwu w Polsce. Rozwinęło się ono także bardzo poważnie w Bydgoszczy o czym będzie jeszcze mowa w tej publikacji.


ZDRADA BRACI GABRYEL


Warsztaty Szkoły Pilotażu podjęły się również budowy pierwszego w Polsce samolotu sporto­wego. Bracia Gabryel, właściciele znanej wó­wczas w Bydgoszczy fabryki mebli, którzy w czasie I wojny światowej jako poddani Prus byli pilotami w armii niemieckiej, nie zatracili żywego zainteresowania dla awiacji i przedsta­wili projekt budowy samolotu sportowego z sil­nikiem motocyklowym. Był to projekt górnopłata podobnego do francuskiego „Morane 30 — Parasol”, ale odpowiednio mniejszy uwzględnia­jący moc proponowanego silnika. Według oce­ny znawców, model ten miał dwie szczególne zalety — krótki rozbieg przy starcie oraz rów­nie krótki dobieg przy lądowaniu.

Departament Lotnictwa, opierając się na opi­nii fachowców, zezwolił braciom na zrealizowa­nie swego projektu w warsztatach bydgoskiej Szkoły Pilotażu. Rzecz zakończyła się jednak zdradą. Otóż Gabryelowie obiecali polskim wła­dzom lotniczym, że zbudowany przez nich samo­lot, po udanych próbach przekazany zostanie Polskiemu Aeroklubowi. Miał to być gest za okazaną pomoc materialną, fachową i materiało­wą przy realizacji projektu w bydgoskich war­sztatach. Obietnica ta – jak wykazały fakty – była jednak tylko sprytnym manewrem dla osiągnięcia celu. Oto bowiem pewnego dnia, już po próbach, jeden z braci wsiadł do rzeczywi­ście udanej maszyny, wzleciał nad Bydgoszcz, ale już nigdy nie powrócił na bydgoskie lotni­sko, wziął bowiem kurs na… Berlin gdzie samo­lot przekazał władzom niemieckim.

Incydent ten nie miał oczywiście żadnego wpływu na rozwój polskiego lotnictwa, ani też bydgoskich skrzydeł…


konwersja cyfrowa- Grzegorz Nadolny / Aeroklub Bydgoski © wszelkie prawa zastrzeżone


cdn…

Jerzy Jaśkowiak

Jerzy Jaśkowiak

Jerzy Jaśkowak. Członek towarzystwa miłośników miasta Bydgoszczy Dziennikarz bydgoskiej prasy. Karierę w zawodzie zaczynał od współpracy z „Gazetą Pomorską”. Od początku (rok 1959) był w składzie redakcji „Dziennika Wieczornego”. Przez wiele lat był sekretarzem redakcji. Pisał m.in. na tematy związane z kulturą i historią.

wszelkie prawa zastrzeżone © Aeroklub Bydgoski